Katarzyna Janowska: – Przygotowuje się pan do filmu, w którym przyjrzy się pan bohaterom swoich wcześniejszych obrazów. Czy to sposób na przystawienie sobie samemu lustra?
Krzysztof Zanussi: – Nie mam takich ambicji. To będzie niewielka rzecz na mój jubileusz. Nazywać się będzie „Rewizyta”. Przejmuje mnie fizyczny obraz starzenia się ludzi. A teraz właściwie po raz pierwszy w historii mamy okazję prześledzić to na ekranie, bo istnieją filmy sprzed 40 lat. Zarejestrowane współcześnie rozmowy z Mają Komorowską, Jankiem Nowickim, Danielem Olbrychskim zderzę z fragmentami z filmu „Życie rodzinne”, w którym zagrali jako bardzo młodzi ludzie. Wymyśliłem ich postaciom dalszy ciąg biografii.
Jak się potoczyły losy Wita (Daniel Olbrychski) z „Życia rodzinnego”? Ojciec (Jan Kreczmar), dawny właściciel huty szkła, po wojnie zdegradowany do roli rzemieślnika, wezwał go do siebie, bo chciał, żeby syn zaopiekował się popadającym w ruinę domem.
Nie chciałbym zdradzać szczegółów, ale jego życie nie było udane. Tkwiło w nim zakłamanie. Odrzucił solidarność z rodziną i to się odcisnęło na jego losie. Dużo lepiej wypada przyszłość jego zwariowanej siostry Beli, którą gra Maja Komorowska. Najbardziej rozrzewniony jestem bohaterem „Constansu”, którego zagrał Tadeusz Bradecki. Przypisuję mu, że dokonał matematycznego odkrycia, ale ponieważ z przyczyn politycznych nie skończył nad tym pracy, nie mógł ogłosić swojego dzieła. Jest w tej historii mój wielki żal do poprzedniego ustroju o to, że tak wielu ludzi zmuszonych do emigracji zmarnowało swoje talenty. Przeżyli ledwie, ledwie, a mogli osiągnąć bardzo dużo.
Mam o to pretensje do generała Jaruzelskiego.