„Polityka”. Pilnujemy władzy, służymy czytelnikom.

Prenumerata roczna taniej o 20%

OK, pokaż ofertę
Film

Wenecja

Recenzja filmu: "Wenecja", reż. Jan Jakub Kolski

Kolski miał przy tym filmie niestety pecha

Nagrodzony za zdjęcia na festiwalu w Gdyni nowy film Jana Jakuba Kolskiego „Wenecja” stanowi przede wszystkim popis talentu Artura Reinharta. Oparta na motywach opowiadania Włodzimierza Odojewskiego historia dojrzewania 11-letniego chłopca, przeżywającego w wiejskiej posiadłości nad Sanem koszmar okupacji, zaskakuje malarskim, zmysłowym pięknem niemal każdej sceny. Reinhart w nastrojowych, przepełnionych gorzkim liryzmem ujęciach znalazł właściwy ton dla poetyckiej, impresyjnej opowieści o zderzeniu dziecięcej wrażliwości ze zbrodniami i nielojalnością świata dorosłych.

Gdyby nie wyjątkowa praca operatora, rozwijający się w niespiesznym tempie dramat Kolskiego ugrzązłby zapewne w banalnych powtórzeniach utworów o podobnej tematyce.

Na uwagę zasługuje też dobra gra młodziutkiego Marcina Walewskiego, który w wypełnionej nutą czechowowskiej melancholii „Wenecji” potrafił przekazać skrajne emocje małoletniego bohatera zdobywającego niezbyt krzepiące życiowe doświadczenia. Kolski miał przy tym filmie niestety pecha. Podłożona muzyka, znakomicie współgrająca z klimatem zdjęć, okazała się plagiatem. Na ekrany „Wenecja” wejdzie ze zmienioną ścieżką dźwiękową.

 

Polityka 24.2010 (2760) z dnia 12.06.2010; Kultura; s. 54
Oryginalny tytuł tekstu: "Wenecja"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

Ludzie i style

„Jestem na skraju i mam ochotę palnąć sobie w łeb”. Jak być rodzicem i się nie wypalić

O skali problemu niech świadczy fakt, że w Niemczech zyskują popularność kliniki, gdzie w ramach wypoczynku, zwanego Kur, rodzice mogą zadbać o swoje potrzeby zdrowotne.

Joanna Tracewicz
08.06.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną