Aż trudno uwierzyć, że kino moralnego niepokoju w wydaniu rumuńsko-polskim może mieć tak intrygujący kształt. Fabularyzowany dokument „Droga na drugą stronę” Anki Damian jest poetycko świadomie naiwnym kolażem, składającym się z fotografii, ludowych wycinanek, dziecięcych rysunków, pięknie malowanych, ożywionych pasteli, kręconych poklatkowo ujęć. Najbardziej zaskakuje jednak połączenie oryginalnej impresyjnej formy z płomienną skargą wypowiadaną rzeczowym, konkretnym tonem przez nieżyjącego bohatera (w polskiej wersji głos podkłada Maciej Stuhr).
Jest nim 33-letni Rom oskarżony o kradzież portfela sędziego Sądu Najwyższego. Nie przyznaje się do winy, ale nie do końca wierzymy w jego niewinność. I na tym zawahaniu buduje swój film reżyserka, w pełni świadoma krzywdy, która spotkała Claudiu Crulica – ofiarę przesądów, uprzedzeń rasowych, stereotypów i pogardy, jaką się okazuje Romom. Sprawa o tyle dla nas bolesna, że historia aresztowanego mężczyzny, który w akcie desperacji podjął strajk głodowy, na skutek którego umierał w potwornych męczarniach, wydarzyła się naprawdę – w 2007 r. w Krakowie przy ul. Montelupich. Film Anki Damian odgrywa rolę epitafium, trenu żałobnego poświęconego opuszczonemu przez rodzinę, wegetującemu w obcym kraju człowiekowi, któremu nawet własny konsulat wstydzi się pomóc.
„Droga na drugą stronę” testuje wyczucie sprawiedliwości widzów, mocno dopomina się o tolerancję, piętnuje błędy popełnione podczas śledztwa. Słabością filmu jest nadmierna ilustracyjność. Z wyjątkiem ironicznej „reklamy” więzienia autorka nie próbuje nawet prowadzić gry tak, żeby uniknąć dosłowności, pokazywania wszystkiego, o czym mówi chowany do grobu bohater.
Droga na drugą stronę, reż. Anca Damian, prod. Rumunia, Polska, 72 min