Pierwszy kwadrans „Niezniszczalnych 2” to strzelanka, o jakiej marzy każdy miłośnik „Quake’a”. Wyczynowcy na emeryturze skrzyknięci przez ambitnego reżysera Simona Westa wyraźnie się jednak oszczędzają. Były gubernator Kalifornii nie ma nawet siły rzucić porządnie granatem. Norris, pokazawszy swoje bujne owłosienie na brodzie i policzkach, po 5 minutach znika. Specjalista z Hongkongu od wschodnich sztuk walk równie błyskawicznie rozmywa się gdzieś między dublerami. W tej sytuacji show należy do eks-Rambo z doklejonymi seksownymi wąsikami à la Charles Bronson. Żuje tytoń, robi minę mędrca, cedzi wolno słowa, trzyma dystans, gdy zaś dochodzi do najważniejszej dramaturgicznie kwestii: „złapcie i zabijcie ich wszystkich”, ciarki przechodzą po plecach, bo wiadomo, że sprawa zaczyna być poważna. Słuch niesie, że trwają już przymiarki do części trzeciej i czwartej... Przy tak wysłużonej drużynie nie wiadomo jednak, czy to się hollywoodzkim producentom opłaci.
Niezniszczalni 2, reż. Simon West, prod. USA, 103 min