A kto będzie chciał starą babę oglądać przez półtorej godziny? – tak podobno zareagowała Danuta Szaflarska na propozycję objęcia głównej roli w „Pora umierać”. Wystąpiła mając 92 lata. Film stał się wydarzeniem, a występ Szaflarskiej był bodaj jej najwybitniejszym osiągnięciem na ekranie. Wystarczyło tylko rzucić okiem na jej piękną, promieniującą dobrocią twarz, by się wzruszyć, poczuć bijący żar.
Dorota Kędzierzawska zdawała sobie sprawę z wrażenia, jakie wywołuje obecność wielkiej damy polskiego kina i teatru. Pewnie dlatego wymusiła na niej kolejne półtorej godziny. Tym razem poświęcone jej osobistym przeżyciom. Nakręciła nietypowy, poetycki dokument biograficzny. Bardziej impresję o minionym wieku i tym, co zostaje w pamięci, niż suchy, silący się na obiektywizm portret. Rzadko udzielająca wywiadów, chroniąca pieczołowicie swoją prywatność Szaflarska snuje nostalgiczne wspomnienia o raju utraconego dzieciństwa spędzonego w okolicach Piwnicznej, dziadkach góralach, epidemii tyfusu, która odebrała jej ojca, psie Makbecie paradującym po scenie w trakcie występów w wileńskim teatrze na Pohulance, dobrych Niemcach pomagających jej wrócić w czasie okupacji do Warszawy i wielu innych tragicznych oraz szczęśliwych wydarzeniach. Stara się trzymać dystans, gdy nie potrafi opanować wzruszenia, śpiewa powstańcze piosenki, żartuje, inteligentnie pointuje. Poza wsłuchiwaniem się w melodię jej głosu najbardziej fascynuje sam portret artystki subtelnie szkicowany bliskimi planami przez Arthura Reinharta.
Skromna, mądra, wspaniała osoba. I znakomity, dojrzały film.
Inny świat, reż. Dorota Kędzierzawska, prod. Polska, 97 min