Boris Vian, francuski pisarz, muzyk, malarz i poeta, uwielbiany i potępiany nad Sekwaną, zakochany w jazzie, Alfredzie Jarrym i amerykańskiej popkulturze, był uważany za skandalistę. W swoich wizjonerskich, nasyconych absurdalnym humorem książkach (wydawanych także pod pseudonimem Vernon Sullivan) podejmował tematy wyzywające obyczajowo, używał żywego, poetyckiego języka. Krytycy dopatrywali się w nich wpływów Kafki i Chandlera i pewnie dlatego nieustannie fascynował filmowców. Jedną z najgłośniejszych, najczęściej ekranizowanych jego powieści jest gorzka, romantyczna z ducha „Piana złudzeń”, wydana w 1946 r., którą niedawno zaadaptowali nawet Japończycy.
Nowa ekranizacja, dokonana przez francuskiego laureata Oscara Michela Gondry’ego („Zakochany bez pamięci”) chyba najlepiej oddaje eklektyczną narrację, a także osobliwy, egzystencjalny nastrój tej prozy. Oprócz uczucia szalonego, nieśmiałego wynalazcy (Romain Duris) do pięknej, kruchej, nieskończenie dobrej idealistki (Audrey Tautou) atrakcją jest zwariowana, surrealistyczna scenografia, pełniąca funkcję nie tyle zabawnego tła tragicznej miłości, co równorzędnego bohatera. Gondry pomysłowo ożywia rozliczne gadżety. Dzwonek do drzwi przybiera na przykład kształt nieznośnego karalucha. Słynny piano cocktail, czyli instrument serwujący alkohol według specyficznej receptury – każdej nucie przypisany jest inny trunek – wygląda jak rekwizyt wypożyczony z cyrku Monty Pythona. W „Dziewczynie z lilią” wszystko zostaje ze sobą wymieszane i wrzucone do tej rupieciarni. Cytaty z filmów Truffauta („Fahrenheit 451”), żarty z Jeana-Paula Sartre’a, barykady 1968 r., smutek i melancholia powojennych romansów, swing, nie mówiąc o śmierci.