Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Film

Onanistyka naukowa

Recenzja filmu: „Ona”, reż. Spike Jonze

Joaquin Phoenix w filmie o tym, czy można być szczęśliwym z wirtualną sekretarką. Joaquin Phoenix w filmie o tym, czy można być szczęśliwym z wirtualną sekretarką. Sony Pictures / materiały prasowe
Filozoficzna opowieść o wirtualnej relacji z maszyną, która spełnia jednostronne wyobrażenia o prawdziwym uczuciu.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to lepsza wersja topornej komedii „Don Jon”. Główną zaletą tamtej było otwarte stawianie wstydliwego pytania, czy seks uprawiany samotnie może konkurować z realnym związkiem. Spike Jonze („Być jak John Malkovich”, „Adaptacja”) udowodnił nie raz, że jest zbyt inteligentnym twórcą, aby zadowalać się tym, co i tak powszechnie wiadomo. W tym przypadku – że masturbacja jest jałowa. Ubiera więc swoją opowieść o tęsknocie za idealną miłością w konwencję romantycznego melodramatu science fiction, w którym partnerką wrażliwego bohatera jest system operacyjny o nazwie Samantha. Program komputerowy uwodzi właściciela, porządkując mu skrzynkę mailową, organizując plan dnia, przypominając o obowiązkach w pracy, przede wszystkim jednak żartując i rozmawiając z nim o jego potrzebach i głębszych życiowych problemach. Grany przez Joaquina ­Phoenixa specjalista od rozterek sercowych (zajmuje się zawodowo pisaniem listów miłosnych na życzenie) właśnie się rozwodzi, jest rozczarowany przygodnymi kontaktami seksualnymi, wierną mu jak pies wirtualną sekretarkę z cudownie zmysłowym głosem Scarlett Johansson zaczyna więc traktować jak ostatnią szansę na przeżycie czegoś ważnego. Ku zaskoczeniu „Ona” nie jest komedią, tylko rozwijaną na poważnie, w tonie dyskursu filozoficznego opowieścią o wirtualnej relacji z maszyną, która spełnia jednostronne wyobrażenia o prawdziwym uczuciu. Jonze ani na moment nie daje do zrozumienia, że jego bohater jest wariatem. Nawet scena seksu z komputerem (onanii) jest potraktowana serio, choć nie sposób się przy niej nie śmiać. Jeśli „Ona” czymś porusza, to nie pytaniem, czy maszyna może czuć i zastępować człowieka, tylko czy człowiek potrafi jeszcze kochać? W tym sensie, jako zgrabna metafora alienacji, film Jonze’a jest odkryciem.

Ona, reż. Spike Jonze, prod. USA, 120 min

Polityka 7.2014 (2945) z dnia 11.02.2014; Afisz. Premiery; s. 70
Oryginalny tytuł tekstu: "Onanistyka naukowa"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną