Film

Prawie mężczyzna

Recenzja filmu: "Mężczyzna prawie idealny", reż. Martin Lund

"Mężczyzna prawie idealny", reż. Martin Lund VIVARTO / materiały prasowe
Film powinny zobaczyć nie tylko opóźnione w rozwoju trzydziestolatki.

To „prawie” robi różnicę, szybko się zorientujemy, że polski tytuł jest ironiczny. Bardziej adekwatny mógłby brzmieć na przykład „Żywot mężczyzny niedojrzałego” albo po prostu „Prawie mężczyzna”. Ma na imię Henrik, skończył 35 lat, w jego życiu zaszły właśnie istotne zmiany. Teraz ma ciekawszą pracę, większe mieszkanie, a jego dziewczyna spodziewa się dziecka. Czyli mała, a może nawet średnia stabilizacja. Tak przynajmniej mogłoby się wydawać. W istocie Henrik nadal jest niedojrzałym emocjonalnie dużym chłopcem najpewniej czującym się w domu mamusi, która współczująco zapyta, czy partnerka jest na pewno dobrą kucharką, lub wśród kumpli uwielbiających zabawy na poziomie podwórkowym. Na szczęście jego partnerka ma więcej rozumu i powagi.

Jeżeli w Norwegii też kłócą się o gender, to „Mężczyzna prawie idealny” Martina Lunda idealnie wpisuje się w ten dyskurs. Szkoda, że film, który zasłużenie zdobył Grand Prix na festiwalu w Karlowych Warach, w Polsce będzie grany tylko w kinach studyjnych. Powinny go zobaczyć nie tylko opóźnione w rozwoju trzydziestolatki.

 

Mężczyzna prawie idealny, reż. Martin Lund, prod. Norwegia, 80 min

Polityka 8.2014 (2946) z dnia 18.02.2014; Afisz. Premiery; s. 70
Oryginalny tytuł tekstu: "Prawie mężczyzna"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Iga tańczy sama, pada ofiarą dzisiejszych czasów. Co się dzieje z Polką numer jeden?

Iga Świątek wciąż jest na szczycie kobiecego tenisa i polskiego sportu. Ostatnio sprawia jednak wrażenie coraz bardziej wyizolowanej, funkcjonującej według trybu ustawionego przez jej agencję menedżerską i psycholożkę.

Marcin Piątek
28.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną