Na planie uwija się główna bohaterka Zosia (Katarzyna Maciąg), o której monstrualnym pechu za chwilę się dowiemy. Najpierw trafia ją piorun, potem napięcie rośnie, mianowicie spotyka swego ukochanego z dziewczyną w sytuacji jednoznacznej (który jak się tłumaczy?, oczywiście: „to nie jest tak, jak myślisz…”), następnie dowie się, iż za mąż wychodzi przyjaciółka z lat szkolnych, z którą kiedyś się założyła, że przyjdzie na jej ślub jako mężatka. Zrozpaczona Zosia z pomocą gadatliwej przyjaciółki postanawia odbyć sentymentalną podróż w przeszłość, odwiedzając byłych facetów w nadziei, że może z którymś teraz się powiedzie. Bynajmniej nie „spoiluję”, to wszystko rozgrywa się w prologu, dopiero później mamy właściwe atrakcje. Niestety, bardzo średniej jakości.
Debiutantka Weronika Migoń chyba uwierzyła, że film oparty na sprawdzonym schemacie fabularnym zrobi się sam. Zwłaszcza jeżeli akcja będzie się toczyć w środowisku stołecznych hipsterów, w modnych lokalach w okolicach placu Zbawiciela. O tym, by napisać sensowny scenariusz, nikt nie pomyślał (co np. istotnego wynika z faktu, że w Zosię piorun strzelił?). Dialogi są koszmarne, w dodatku mówione fatalnie, także przez zasłużonych aktorów, których nazwiska litościwie pominę. Od mądrości w rodzaju „nie żyj przeszłością, czerp z życia pełnymi garściami” robi się mdło. Przed obejrzeniem „Faceta” nie miałem też pojęcia, że hipsterzy są nudnymi głupkami.
A gdzie pawie? Widz po wyjściu z seansu sam sobie odpowie na to prowokacyjne pytanie.
Facet (nie)potrzebny od zaraz, reż. Weronika Migoń, prod. Polska, 87 min