Czołgistów właściwie jest pięciu (trzech muszkieterów też było czterech), gdyż do czwórki weteranów szlaku bojowego wiodącego z Afryki Północnej do Berlina dołącza młodzian, który dotychczas nie powąchał prochu. Jak na przyszłego strzelca przystało, ukończył kurs stenotypii, ponadto ma wrodzony wstręt do wszelkiej przemocy, o zabijaniu nie wspominając. Nietrudno sobie wyobrazić, jak żółtodzioba potraktuje załoga zabijaków, którzy nie są tak grzeczni jak nasi pancerni z kultowego niegdyś serialu dla dzieci. Wystarczy posłuchać, jakich obelżywych i absolutnie niepoprawnościowych zwrotów używają na określenie wroga. Na szczęście debiutantem zajmie się osobiście dowódca czołgu „Furia”, sierżant Wardaddy (Brad Pitt), z pozoru cynik, w głębi ducha dobry człowiek, któremu przyszło żyć w złych czasach.
Furia, reż. David Ayer, prod. USA, 135 min