Pełnometrażowy dokument Marca Baudera „Władca wszechświata” bierze pod lupę mechanizmy rynków finansowych, które wpędziły Europę w stagnację i kryzys gospodarczy. Rolę przewodnika objaśniającego diabelską strategię banków inwestycyjnych, odpowiedzialnych za wykupywanie długów i trzymanie w szachu takich państw jak Grecja, pełni Rainer Voss, menedżer wysokiego szczebla zatrudniony we Frankfurcie w jednym z największych prywatnych banków Niemiec. Jest on zaprzeczeniem charyzmatycznego oszusta w stylu Bernarda Madoffa przywłaszczającego sobie miliony dolarów wystawionych do wiatru inwestorów. To raczej typ ambitnego, refleksyjnego brokera zarabiającego w najlepszym momencie swojej kariery 135 tys. dol. na miesiąc, z niemal religijnym uniesieniem opisującego emocje towarzyszące operacjom giełdowym. W jego głosie nie ma ekscytacji. Czuje się frustrację. Krążąc po opustoszałym pomieszczeniu w wieżowcu, gdzie niegdyś pracował, próbuje na zimno przeanalizować, dlaczego poświęcił szczęście osobiste, rozwiódł z żoną i zaczął gorliwie służyć systemowi, który go wykorzystał, strawił i wypluł. Mimo narracyjnej monotonii to bardzo ciekawy, wnikliwy film dający wgląd w skomplikowane, nieznane szerzej machinacje traderów wysokich częstotliwości, uczących się od Amerykanów, jak manipulować zderegulowanym rynkiem. Rzucający również światło na złamaną psychikę człowieka, próbującego w tej spekulacyjnej gorączce zachować resztki sumienia.
Władca wszechświata, reż. Marc Bauder, prod. Niemcy, Austria, 90 min