Bill Murray wyspecjalizował się w graniu wściekłych luzerów o złotym sercu, którym się współczuje i których się lubi mimo długiej listy wad oraz głupich rzeczy, jakie na ogół robią ze swoim życiem. W komedii familijnej „Mów mi Vincent” jest właśnie takim, pożal się Boże, nieudacznikiem. Prześladuje go wieczny pech, chociaż wydaje się, że odpowiedzialność za lawinę nieszczęść, zgorzknienie i nieuleczalną mizantropię ponosi wyłącznie on sam. Jest bankrutem, beznadziejnie uzależnionym od hazardu. Oprócz whisky jedyną rozrywką w jego chaotycznym życiu są odwiedziny „nocnej damy”, czyli przedsiębiorczej striptizerki z okropnym rosyjskim akcentem (świetna rola Naomi Watts), ciułającej w ten sposób na wyprawkę dla mającego wkrótce przyjść na świat dziecka.
Mów mi Vincent, reż. Theodore Melfi, prod. USA, 103 min