Patrz i zapamiętaj
Recenzja filmu: „Karski i władcy ludzkości”, reż. Sławomir Grunberg
Nigdy nie zamierzał być agentem, w młodości marzył natomiast o karierze dyplomatycznej, do której, wydawało się, został stworzony. Był wykształcony, przystojny, znał języki obce (choć we wszystkich mówił z polskim akcentem). Wybuch wojny sprawił, że marzenia legły w gruzach, choć w pewnym sensie został dyplomatą: był emisariuszem przedstawiającym „władcom ludzkości” (w oryginalnym tytule brzmi to jeszcze mocniej „Lords of Humanity”) raport o eksterminacji Żydów w okupowanej Polsce. Władcy zachowywali jednak wstrzemięźliwość, włącznie z amerykańskim prezydentem Franklinem D. Rooseveltem. Nawet sędzia tamtejszego Sądu Najwyższego, Żyd, nie dał się przekonać. Wpływowy „New York Times” notkę o „raporcie Karskiego” zamieścił na 16 stronie. Władcy zajęci byli bowiem globalnymi działaniami wojennymi, pomoc obiecywali po pokonaniu Niemców. Jan Karski miał poczucie klęski. Jak powiedział: chciał ratować miliony, nie uratował nikogo, co jednak nie do końca jest prawdą. Niemniej po wojnie, ucząc na Georgetown University w Waszyngtonie, nie wspominał przeszłości. Dopiero po latach Ameryka dowiedziała się, że był bohaterem. Jeszcze za życia został doceniony i uhonorowany, także w Polsce.
Film Sławomira Grunberga, amerykańskiego reżysera, mającego polski rodowód (wyjechał z Polski w 1981 r.), wykorzystuje materiały częściowo znane, m.in. pochodzące z głośnego „Shoah” Lanzmanna. Stanowi jednak dzieło oryginalne, choćby ze względu na nowatorsko użyte wstawki animowane, ilustrujące wydarzenia nieutrwalone na zdjęciach. Oprowadzający Karskiego po getcie żydowski przewodnik powiedział mu: „Patrz i zapamiętaj”. Zapamiętał doskonale, gdyż miał fotograficzną pamięć, i wiernie opisał w swym raporcie. Po latach wskazówkę można skierować do widzów wybierających się na ten głęboko poruszający film.
Karski i władcy ludzkości, reż. Sławomir Grunberg, prod. USA/Polska, 87 min