60-letni Kopciuszek
Recenzja filmu: „Party Girl”, reż. Marie Amachoukeli-Barsacq, Claire Burger, Samuel Theis
Chyba tylko Francuzi mogli nakręcić tak przekornie buntowniczy film, po którego obejrzeniu ma się wrażenie, że coś jest nie w porządku z nami i naszym systemem wartości. Jest to historia o mocno podstarzałym, brzydkim Kopciuszku, który trafia w końcu na swojego księcia, lecz nie potrafią żyć po ślubie ani długo, ani szczęśliwie. Żeby było jeszcze dziwniej, Kopciuszkiem jest dumna ze swojego fachu prowincjonalna prostytutka z taniego baru go-go (gra ją pani autentycznie pracująca na ulicy) z czworgiem dorosłych już dzieci, które ją uwielbiają, mimo że wcale nie zajmowała się ich wychowaniem.
Jak to w bajkach bywa, wszyscy sobie wszystko wybaczają, nie mają o nic żalu, pomagają; niestety, problemem jest niedopasowanie marzeń do realiów życia. Tu marzenia symbolizowane są pierwszym członem tytułu: „party”. Chodzi o to, że świat się nie kręci wokół szampana, tańców na rurze i podniecających randek. A szkoda, gdyż zdaniem 60-letniej amantki powinien. Niedojrzałość? Nieodpowiedzialność? Egoizm? Nie, raczej tęsknota za wolnością i pogarda dla mieszczańskiego stylu życia, wyrażona przez młodych debiutujących twórców w dyskusyjny sposób.
Party Girl, reż. Marie Amachoukeli-Barsacq, Claire Burger, Samuel Theis, prod. Francja, 96 min