Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Film

Kilogram dowcipu, tona smutku

Recenzja filmu: „1001 gramów”, reż. Bent Hamer

Per Christian Ellefsen i Ane Dahl Torp w „1001 gramów” Per Christian Ellefsen i Ane Dahl Torp w „1001 gramów” Bomba Film / materiały prasowe
Film zdaje się przewrotną ilustracją ironicznego aforyzmu francuskiego poety Louisa Aragona, który trafnie zauważył, że zanim nauczymy się żyć, na wszystko jest już za późno.

Norweski reżyser Bent Hamer (59 lat) jest kolejnym skandynawskim outsiderem obracającym się w kręgu podobnej problematyki co Roy Andersson. Wyczulony na absurd, zajmuje się tropieniem pozorów udanego życia, spod których zieje egzystencjalna pustka. Przy czym wyobraźnia reżysera „Historii kuchennych” i „Factotum” nie jest aż tak bardzo wyrafinowana. Hamer to realista lubiący proste metafory, tradycyjne kino, bez wizualnych szaleństw i piętrowej symboliki. Interesuje go samotność ludzi dojrzałych, którzy nie radzą sobie z emocjami, a najchętniej zastąpiliby je lodowatym rozsądkiem – dobrym na wszystko, z wyjątkiem dotkliwego poczucia bezsensu właśnie.

1001 gramów, reż. Bent Hamer, prod. Norwegia, 90 min

Polityka 36.2015 (3025) z dnia 01.09.2015; Afisz. Premiery; s. 68
Oryginalny tytuł tekstu: "Kilogram dowcipu, tona smutku"
Reklama