Na zakończonym niedawno festiwalu w Gdyni debiutant Magnus von Horn dostał dwie liczące się nagrody: za reżyserię i za scenariusz. Czym młody Szwed po łódzkiej szkole filmowej ujął jurorów? Zapewne dostrzeżono nieczęsto spotykaną w polskim kinie harmonijną zgodność treści i formy. Bardzo dramatyczna historia została przedstawiona w sposób oszczędny. Gdyby ktoś chciał się przekonać, że w czasach wszechogarniającego „przegadania” da się opowiedzieć historię obrazem, „Intruz” jest na to najlepszym dowodem. Nastoletni John (Ulrik Munther) opuszcza zakład zamknięty po odbyciu kary za zamordowanie przyjaciółki. Już chłodne powitanie z ojcem zapowiada, że powrót do życia nie będzie łatwy. Wkrótce zobaczymy jedną z najbardziej poruszających scen, ilustrującą metodę von Horna: chłopiec w supermarkecie zostaje z niezwykłą furią zaatakowany przez kobietę.
Intruz, reż. Magnus von Horn, prod. Polska/Szwecja/Francja, 102 min