Gorzki, oskarżycielski portret kapitalizmu oraz korporacyjnego systemu, w którym prostolinijność, uczciwość i solidarność traktowane są jak nieprzystosowanie. A egoizm, bezduszność, brak empatii – nagradzane. Podobnie jak u braci Dardenne tłem opowieści Stéphane’a Brizé jest kryzys ekonomiczny – biurokratyczna machina i mało skuteczna pomoc socjalna. Oprócz zasiłku, z którego nie da się spłacać kredytów ani wyżywić rodziny, urzędnicy oferują liczne szkolenia, m.in. sztuki autoprezentacji, pewności siebie w rozmowach z przyszłymi pracodawcami. Na czym to w praktyce polega, przekonuje się dowcipny, obdarzony stoickim spokojem bohater „Miary człowieka” – prosty robotnik, operator dźwigu w średnim wieku, uczący się na kursach wysłuchiwania upokarzającej krytyki pod swoim adresem, a potem jako ochroniarz w supermarkecie – donoszenia na kolegów.
Miara człowieka, reż. Stéphane Brizé, prod. Francja, 93 min