Chesley „Sully” Sullenberger to pilot, który 15 stycznia 2009 r. podjął kontrowersyjną decyzję o awaryjnym posadzeniu samolotu pasażerskiego na rzece Hudson. Kierowany przez niego 69-tonowy Airbus A320 ze 155 osobami na pokładzie na wysokości prawie 900 m zderzył się nad Nowym Jorkiem ze stadem bernikli kanadyjskich. Gęsi wpadły do obu silników i poważnie je uszkodziły. Po przejęciu sterów kapitan miał zaledwie kilka sekund na obmyślenie planu i parę minut na jego realizację. Operacja się powiodła, a jego wyczyn przeszedł do historii. Niedawno został opisany w autobiograficznej książce Sullenbergera (nr 1 na liście bestsellerów „New York Timesa”) i tylko kwestią czasu było zainteresowanie się nim Hollywood. Wyzwanie polegało m.in. na opowiedzeniu superbohaterskiego czynu pilota bez kłucia w oczy patosem i przesadnego odwoływania się do patriotycznych uczuć. Clint Eastwood jako reżyser widowiska wyszedł z tej próby zwycięsko. „Sully” nie jest bowiem – wbrew temu, czego można się spodziewać – prostą ilustracją heroicznego aktu ratowania życia uczestników feralnego lotu, tylko zaskakującą i nieoczywistą opowieścią o prawnych konsekwencjach trudnych, bo podejmowanych instynktownie, niezgodnie z obowiązującymi procedurami wyborów. Czy Sully działał racjonalnie? Akt ocalenia był „cudem”, wynikiem szczęśliwego zbiegu okoliczności, czy stała za tym wyłącznie brawura pilota? Poświęcając film przygotowaniom do sądowej obrony pilota zmuszonego do złożenia wyjaśnień przed Narodową Radą Bezpieczeństwa Transportu, Eastwood przeniósł ciężar opowieści z wymiaru katastroficznego na moralno-filozoficzny. Do sukcesu dołożył się Tom Hanks. W roli bohatera poddanego 18-miesięcznemu śledztwu, mającemu na celu wyjaśnienie przyczyn wypadku, które doprowadziły do zniszczenia samolotu wartego 60 mln dol., stworzył jedną z wyrazistszych kreacji w karierze.
Sully, reż. Clint Eastwood, prod. USA, 96 min