Filmy o geniuszach matematycznych skupiają się częściej na psychologicznych albo społecznych dramatach, osiągnięcia naukowe pozostawiają zaś daleko w tle. W „Ukrytych działaniach” udało się to wszystko zgrabnie połączyć. Nie trzeba znać się na geometrii analitycznej, by zdawać sobie sprawę, iż gra toczy się tu o światowe przywództwo w kosmosie. Głównie jednak rzecz jest o łamaniu praw człowieka oraz segregacji rasowej w czasach, gdy zimnowojenne mocarstwa prężyły atomowe muskuły, szykując się do gwiezdnych wojen. Bohaterkami są trzy przyjaciółki, genialnie uzdolnione czarnoskóre specjalistki od szybkich obliczeń, zatrudnione w Langley Research Center (podległej NASA) w zastępstwie nieistniejących jeszcze komputerów. Oprócz zawodowej zawiści kolegów oraz seksistowskiego traktowania stykają się tam z szeregiem przeszkód, m.in. zakazem używania wspólnych naczyń, korzystania z toalet czy miejsc publicznych tylko dla białych. Wbrew rasistowskim przepisom zabraniającym kobietom studiować przedmioty ścisłe jedna z nich (Janelle Monáe) zostaje pierwszą afroamerykańską dyplomowaną panią inżynier. Druga (Octavia Spencer), mierząc się z uprzedzeniami rasowymi, awansuje na ważną menedżerkę w NASA. Trzecia, grana przez Taraji P. Henson, jako jedyna kobieta zostaje dopuszczona do specjalnego programu mającego na celu wysłanie na orbitę Johna Glenna – pierwszego amerykańskiego kosmonauty. Historia oparta jest na faktach opisanych przez Margot Lee Shetterly w książce „Hidden Figures: The Untold Story of the African American Women”. Świetnie zagrany i wyreżyserowany film przywraca pamięć zapomnianym pionierkom, dzięki którym Ameryka dokonała historycznego skoku. Bez patosu, stawiania pomników, skromnie, wzruszająco i z humorem.
Ukryte działania, reż. Theodore Melfi, prod. USA, 127 min