Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Film

Krople z walerianą

Recenzja filmu: „Valerian i Miasto Tysiąca Planet”, reż. Luc Besson

Dane DeHaan (Valerian) i Cara Delevingne (Laureline), z tyłu – reżyser filmu Luc Besson Dane DeHaan (Valerian) i Cara Delevingne (Laureline), z tyłu – reżyser filmu Luc Besson Kino Świat
Najnowszy film Luca Bessona ma ten sam problem co inne współczesne adaptacje znanych, ale stworzonych kilkadziesiąt lat temu, serii komiksowych.

Najnowszy film Luca Bessona ma ten sam problem co inne współczesne adaptacje znanych, ale stworzonych kilkadziesiąt lat temu, serii komiksowych. Chodzi o to, że sfera obyczajowa, regulująca relacje między dwójką bohaterów, jest w tej sfilmowanej opowieści nienowoczesna. Para intergalaktycznych policjantów – Valerian (Dane DeHaan) i Laureline (Cara Delevingne) – działa w odległej o 400 lat przyszłości, gdy nadal nie ma równouprawnienia zawodowego. Między policjantami nie ma również żadnej chemii (chyba że krople nasercowe) i trudno, by się pojawiła, bo DeHaan i Delevingne dostali niełatwe aktorskie zadanie grania przez prawie cały film tylko z greenscreenem. „Valerian” przynosi bowiem chyba więcej efektów specjalnych niż wcześniejsze filmy science fiction. Te często są imponujące, odtwarzają ogromne stacje kosmiczne, orientalne bazary z innego wymiaru i setki wypełniających je mniej lub bardziej podobnych kształtem do ludzi przedstawicieli cywilizacji z odległych planet. Efekty bywają piękne, ale zarazem przekombinowane i bezcelowe – jak w długiej sekwencji, gdy intergalaktyczna prostytutka Bubble (Rihanna) zmienia z pomocą magii kilkanaście razy lateksowe ciuchy tylko po to, by usłyszeć od Valeriana, że on właściwie przyszedł do niej w związanej ze śledztwem sprawie.

Valerian i Miasto Tysiąca Planet (Valerian and the City of a Thousand Planets), reż. Luc Besson, prod. Francja, 137 min

Polityka 31.2017 (3121) z dnia 01.08.2017; Afisz. Premiery; s. 68
Oryginalny tytuł tekstu: "Krople z walerianą"
Reklama