Miłość jak narkotyk
Recenzja filmu: „Kochając Pabla, nienawidząc Escobara”, reż. Fernando León de Aranoa
Widzowie serialu „Narcos” zapewne uznają, że to strata czasu, bo faktycznie kulisy zbrodniczej działalności kartelu narkotykowego Pablo Escobara nie są tu – w przeciwieństwie do produkcji Netfliksa – przedstawiane z należytą drobiazgowością ani specjalnie widowiskowo. W filmie Fernando Leóna de Aranoi istotniejszy wydaje się wątek psychologiczno-romansowy ukazany z perspektywy Virginii Vallejo – zafascynowanej królem kokainy kolumbijskiej dziennikarki, której wspomnienia posłużyły za kanwę scenariusza. Wątpliwości natury moralnej zostają zduszone w zarodku, zwycięża stanowcze przekonanie, że nie jest ważne, jakim sposobem kochanek pomnaża fortunę, tylko na co wydaje pieniądze. Przy czym nie liczą się jego rozległe kontakty polityczne i miliony rozdawane biedakom z Medellin, tylko sumy zaspokajające próżność Virginii i jej pragnienie bycia celebrytką. Choć tkwi w tym potencjał na ambitny dramat m.in. o zakłamanej i staczającej się na dno karierowiczce, w stylu „Chłopców z ferajny” lub „Ojca chrzestnego”, „Kochając Pabla, nienawidząc Escobara” oferuje trochę mniej, niż można się było spodziewać. Rzecz ratuje niezłej próby aktorstwo duetu Javier Bardem–Penélope Cruz.
Kochając Pabla, nienawidząc Escobara, (Loving Pablo), reż. Fernando León de Aranoa, prod. Hiszpania, Bułgaria 2017, 127 min