Królewna, elf i demon wchodzą do baru
Recenzja serialu: „Rozczarowani”, reż. Matt Groening
Humor jest tym razem delikatniejszy (serial jest rekomendowany dla widzów powyżej 13 lat), ale obserwacje społeczne wciąż trafiające w punkt, a ładunek sarkazmu taki, że można by nim obdzielić kilka produkcji. Akcja dzieje się w średniowiecznym królestwie Dreamland i kręci wokół nastoletniej, poszukującej siebie księżniczki Bean oraz mających jej w tym pomóc kompanów: dobrotliwego elfa Elfo i będącego jego przeciwieństwem osobistego demona Luciego. Królestwo podupada, król Zøg zamierza więc przehandlować rękę córki w zamian za dopływ kapitału. Głównej zainteresowanej pomysł rychłego usługiwania mężowi i rodzenia dzieci niezbyt przypada do gustu. 10-odcinkowy sezon toczy się wokół przygód królewny i jej wesołej kompanii (z udziałem wiedźm po rozwodzie, wróżek na odwyku, zestresowanych czarodziejów i olbrzymki Tess, która robi magisterkę), prób okiełznania pociechy przez króla ojca oraz poszukiwania eliksiru nieśmiertelności. To zdecydowanie nie poziom „Simpsonów” czy „Futuramy”, ale kwestie w stylu: „Czuję kakao, karmel i konformizm. To Elfwood!” zostają z widzem na dłużej.
Rozczarowani (Disenchantment), twórca: Matt Groening, Netflix