Norweski serial sprzed czterech lat przeszedł tuning sieci Netflix i objawia się jako wizualny majstersztyk, wycieczka po parku specyficznej rozrywki, jakim jest ludzki umysł, bardziej poruszająca emocjonalnie odpowiedź na „Legion” FX, a zarazem kontynuacja „Czarnego lustra”. To efekt pracy twórcy pierwszego sezonu „Detektywa” i nowo mianowanego reżysera „Bonda” Cary’ego Fukunagi. Akcja dzieje się w świecie podobnym do naszego, acz nie do końca. To wizualnie wypieszczona rzeczywistość spod znaku znów modnego, klimatycznego retro-futuro. Na testy nowatorskiego medykamentu mającego leczyć zwichnięte umysły i złamane serca zgłasza się dwójka ludzi po przejściach i z własnymi planami: Annie (oscarowa Emma Stone) i Owen (Jonah Hill, m.in. z „Wilka z Wall Street”). Jej nie dają żyć m.in. wyrzuty sumienia po traumatycznym wypadku, on zmaga się z objawami schizofrenii i nieszczęśliwą miłością. Sama testująca lek korporacja też ma swoje problemy. Dość powiedzieć, że kieruje nią komputer z depresją, a wynalazca leku, dr James K. Mantleray (Justin Theroux) sam powinien poddać się terapii. Każdy odcinek rozgrywany jest w innym gatunku, stylistyce i czasie, para bohaterów w kolejnych wcieleniach wciąż na siebie wpada, a traumy i rzeczywisty ból przebijają się mimo pacyfikacji lekami.
Wariat (Maniac), reż. Cary Joji Fukunaga, Netflix, 10 odcinków