Chilijski wizjoner-minimalista Pablo Larraín posługuje się charakterystyczną mieszanką surowego realizmu i poetyckiej ekstrawagancji. Uwielbia stawiać kamerę blisko twarzy, szczególnie aktorek – zmieniać kąty widzenia, przedłużać ujęcia, wdzierając się jakby pod skórę wrażliwości granych przez nie bohaterek. Bez nadmiaru słów, z samych pozornie nieistotnych sytuacji przeobrażających się w sen albo marzenie, wydobywa emocjonalno-wizualną intensywność, którą mniej wyrobieni widzowie biorą za manierę. „Spencer” jest drugim tak wyrazistym filmem Larraína („El Club”, „Ema”) poświęconym przemianie kruchej, ale władczej kobiety zmuszonej do wymyślenia siebie na nowo. Równie wyrafinowanym co „Jackie”, w którym reżyser dyskretnie sportretował Jacqueline Kennedy, żonę zamordowanego prezydenta USA, tuż po zamachu w Dallas. W „Spencer” całą uwagę przykuwa twarz i sylwetka Kristen Stewart.
Spencer, reż. Pablo Larraín, prod. Wielka Brytania, Niemcy, Chile, 111 min