Zamach na emerycki raj
Recenzja filmu: „Czwartkowy Klub Zbrodni”, reż. Chris Columbus
Niedawno Helen Mirren i Pierce Brosnan grali małżeństwo mafiosów w centrum walk londyńskich gangów w serialowej „Strefie gangsterów” Guya Ritchiego (SkyShowtime), w „Czwartkowym Klubie Zbrodni” znajdują się po drugiej stronie. Film jest ekranizacją pierwszego tomu bestsellerowej serii powieściowej Richarda Osmana, której bohaterami są detektywi amatorzy, na co dzień rezydenci superluksusowego domu spokojnej starości na malowniczej brytyjskiej prowincji. Obok wymienionej dwójki klub składa się także z bohaterów granych przez Bena Kingsleya i Celię Imrie, a cała czwórka łączy swoje niegdyś wykorzystywane w uprawianych zawodach umiejętności i wiedzę do rozwiązywania starych, porzuconych przez policję spraw. Tym razem jednak przyjdzie im się zmierzyć ze zbrodnią – a nawet ich cyklem – nie tylko aktualną, ale też dotyczącą bezpośrednio ich samych. W grę wchodzi bowiem dalsze istnienie posiadłości, w której wiodą swoje rajskie życie.
Czwartkowy Klub Zbrodni (The Thursday Murder Club), reż. Chris Columbus, 120 min, na Netflixie od 28 sierpnia