Przy całej swojej dojrzałej nowoczesności „Sirât” jest dziełem zaskakująco dobrze osadzonym w tradycji.
Widzowie odzwyczajeni od postrzegania kina jako surrealistycznej metafory zachęcającej do refleksji nad zagadką ludzkiego istnienia mogą mieć kłopot z docenieniem prostej wizji „Sirât”. Reżyser tego ciekawego eksperymentu zręcznie zaciera granice między klasycznym filmem drogi, dryfującym w kierunku transowego przeżycia podbijanego elektronicznym brzmieniem, apokaliptyczną wizją trzeciej wojny światowej a realistycznym dramatem. Ojciec – wraz z małoletnim synkiem i suczką – poszukują na marokańskiej pustyni w Saharze Zachodniej zaginionej córki, która prawdopodobnie była uczestniczką muzycznych rejwów organizowanych w egzotycznych plenerach.
Sirât, reż. Oliver Laxe, prod. Hiszpania, Francja, 120 min
Polityka
38.2025
(3532) z dnia 16.09.2025;
Afisz. Premiery;
s. 75
Oryginalny tytuł tekstu: "Tańcz, tańcz, tańcz"