Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Film

Przed apokalipsą

Recenzja filmu: „Dom pełen dynamitu”, reż. Kathryn Bigelow

„Dom pełen dynamitu”, reż. Kathryn Bigelow „Dom pełen dynamitu”, reż. Kathryn Bigelow Eros Hoagland/Netflix
To nie jest napakowane testosteronem kino akcji, chociaż ekstremalnych emocji w nim nie brakuje.

To nie jest napakowane testosteronem kino akcji, chociaż ekstremalnych emocji w nim nie brakuje. Konstrukcyjnie czerpiąc inspirację z „Rashōmona” Kurosawy, Kathryn Bigelow z dokumentalną precyzją odsłania w „Domu pełnym dynamitu” mechanizm, który dosłownie w każdej chwili może zakończyć nasz świat. W napiętych czasach, gdy eskalacja zbrojnych konfliktów stała się codziennym newsem, a groźba nuklearnego szantażu z epoki zimnej wojny przestała być abstrakcją, oglądamy podzielony na trzy części spektakl, skupiający się na 19-minutowym procesie podejmowania decyzji o rozpoczęciu atomowej zagłady. Amerykańskie radary przeoczyły start międzykontynentalnego pocisku niewiadomego pochodzenia, który od strony Pacyfiku nieubłaganie zmierza w kierunku Chicago. Próba strącenia ładunku kończy się niepowodzeniem, za chwilę 10 mln ludzi zniknie z powierzchni ziemi – co w tej sytuacji należałoby zrobić? Każda decyzja jest zła, trwać w stanie gotowości, jak dotychczas, już się nie da, konsekwencje będą niewyobrażalne.

Dom pełen dynamitu (A House of Dynamite), reż. Kathryn Bigelow, prod. USA, 112 min, Netflix

Polityka 44.2025 (3538) z dnia 28.10.2025; Afisz. Premiery; s. 70
Oryginalny tytuł tekstu: "Przed apokalipsą"
Reklama