Etgar Keret jest najpopularniejszym pisarzem średniego pokolenia w Izraelu. Jego opowiadania (m.in. „Pizzeria Kamikadze”, „Rury”) o dziwnych zdarzeniach życia codziennego (przykładowo – agent Mosadu łapie samego siebie, mężczyzna rozmawia z rybą na talerzu) układają się w z lekka surrealistyczny obraz tęsknot i zagrożeń ludzi szukających przyjaźni, miłości, wiary i zrozumienia.
Filmowa wyobraźnia Kereta nieraz już skłaniała go do rysowania komiksów. Wiadomo też, że wykłada w szkole filmowej w Tel Awiwie. A teraz wraz z żoną Shirą Geffen (aktorką, scenarzystką i dramaturgiem) próbuje swoich sił w roli reżysera. „Meduzy” to ambitny dramat o losach kilku samotnych, nieznających się Żydów, starających się dojść do ładu ze swoimi bliskimi. Porzucona przez chłopaka kelnerka, która zostaje wyrzucona z pracy, spotyka pięcioletnią niemą dziewczynkę, pomagającą jej rozwiązać niezabliźniony konflikt z rodzicami. Aktorka, przygotowująca się do roli Ofelii, dzięki opiekunce swojej schorowanej, despotycznej matki przełamuje wrogie do niej nastawienie. Świeżo poślubiona para, będąc świadkiem samobójstwa, zbliża się do siebie.
Pozornie chaotyczna konstrukcja jest w istocie przemyślana i układa się w poetycki, chwilami groteskowy, a nawet dość przewrotny obraz życiowych problemów mieszkańców współczesnej izraelskiej metropolii. W „Meduzach” o polityce się nie mówi z wyjątkiem jednej sceny, kiedy pada informacja, że reżyserem „Hamleta” jest Arab, co budzi w starej kobiecie jak najgorsze skojarzenia. Subtelnie zarysowane tło i ciekawe, niestandardowe relacje międzyludzkie stanowią o wartości filmu, słusznie uznanego na ubiegłorocznym festiwalu w Cannes za najciekawszy debiut (otrzymał prestiżową Złotą Kamerę).