Film

Potosi: czas podróży

Monotonny, surowy, pozbawiony komercyjnych atrakcji.

Zastanawiając się nad upływem czasu, Marcel Proust napisał obszerną, siedmiotomową powieść, idącą pod prąd literackim modom. Mierzącym się z tym samym tematem filmowcom także trudno zmieścić się w przyjętych standardach. „Potosi”, dokument Rona Havilio, trwa ponad cztery godziny. Na zmontowanie go reżyser poświęcił prawie osiem lat.

Powstało niezwykłej urody dzieło opisujące wyprawę autora i jego rodziny z Buenos Aires do położonej wysoko w Andach boliwijskiej miejscowości Potosi – przed wiekami centrum wydobywania srebra, a obecnie miasteczka pogrążonego w nędzy. Havilio odbywa ją powtórnie, powtarzając niejako szlak swojej podróży poślubnej sprzed 30 lat. Konfrontacja wspomnień, zapisanych na czarno-białych fotografiach przypadkowych sytuacji, miejsc i nieznajomych, z tym, co spotyka go teraz, stanowi serce filmu. Tworzy coś w rodzaju intymnego pamiętnika, budującego obraz świadomości w ruchu; odnotowującego przemiany stylu życia, tradycji i mentalności. Nie tylko artysty, ale i osób, z którymi dokumentalista dopiero ma czas poznać się bliżej, oraz jego bliskich.

Film ma powolne tempo, jest monotonny, surowy, pozbawiony zupełnie komercyjnych atrakcji. Są to jego największe atuty, pozwalające odczuć i przyjrzeć się z bliska nie tylko mijającym chwilom, ale i materii kina.

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Śledztwo „Polityki”. Białoruska opozycjonistka nagle zniknęła. Badamy kolejne tropy

Anżelika Mielnikawa, ważna białoruska opozycjonistka, obywatelka Polski, zaginęła. W lutym poleciała do Londynu. Tam ślad się urwał. Udało nam się ustalić, co stało się dalej.

Paweł Reszka, Timur Olevsky, Evgenia Tamarchenko
06.05.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną