Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Gry

Ostatni dyktator

Recenzja gry: „Metal Gear Solid V: The Phantom Pain”

materiały prasowe
Kojima zrezygnował z epatowania pasywnymi, parafilmowymi epizodami, trwającymi w poprzednich grach nawet kilkadziesiąt minut. Skupił się na rozgrywce – i wyszło mu to świetnie.

Czy Hideo Kojima jest geniuszem, czy może Edem Woodem gier wideo – przekonanym o swej wyjątkowości beztalenciem? Wizjonerskim prekursorem medialnej hybrydy – pasywno-interaktywnego filmu – czy zakompleksionym na punkcie kina niespełnionym reżyserem? Ostatnim dyktatorem w świecie wysokobudżetowych gier czy hochsztaplerem i megalomanem? Te pytania dzieliły odbiorców słynnego japońskiego twórcy od lat, kolejne gry z cyklu „Metal Gear”, domkniętego monumentalnym „Metal Gear Solid V: The Phantom Pain”, dostarczały amunicji obu stronom. Czy ostatni „Metal Gear” Kojimy dla Konami – wydawcy, z którym rozstał się gwałtownie, w atmosferze skandalu, bo odmawiał zgody na wydanie gry, nim ją doszlifuje – wygasi ten spór?

Metal Gear Solid V: The Phantom Pain, Konami, Kojima Prod., cdp.pl, Windows, PS4, PS3, XOne, X360

Polityka 38.2015 (3027) z dnia 15.09.2015; Afisz. Premiery; s. 71
Oryginalny tytuł tekstu: "Ostatni dyktator"
Reklama