Alfabet indyjski
Recenzja książki: Jean Claude Carrière, "Alfabet zakochanego w Indiach"
Wyrafinowany intelektualista, człowiek teatru i filmu Jean Claude Carrière znalazł się w Indiach z powodów zawodowych, jako scenarzysta „Mahabharaty” Petera Brooka, i ugrzązł w nich na wiele lat. Efektem był dziewięciogodzinny spektakl, film i wieloodcinkowe widowisko telewizyjne. Potem Carrière wrócił do Indii, aby napisać z Dalajlamą książkę o buddyzmie.
Zjeździł kraj wzdłuż i wszerz. Spójne i konsekwentne opisanie Indii przy jego zajęciach scenarzysty, dramaturga, tłumacza, autora słuchowisk i widowisk zajęłoby zbyt wiele czasu. Udostępnił więc notatki, które wyszły spod pióra jego trzech wcieleń: reportera, francuskiego antropologa i uduchowionego poety. Jako reporter uporał się z tematami, z których każdy zasługuje na osobną książkę. Dziennikarskim piórem pisze o Dalajlamie, „Mahabharacie”, Bombaju-Mumbaiu, informatyce indyjskiej, kastach, fundamentalizmie parsów i eunuchach.
Jako antropolog francuski ustawia się sztorcem do indologów angielskich i szydzi z Maxa Müllera, Niemca, który przetłumaczył kanon literatury starożytnych Indii nigdy w Indiach nie będąc. Zachwycającą częścią książki są notatki pisarza o mitologii, jodze, bogini Kali, czasie, śmierci, teatrze kathakali, monotonnej kuchni indyjskiej, o Benaresie i muzyce. Próbował zmierzyć się w opisie z Kalkutą; pokonała go, jak wcześniej Güntera Grassa. Ale gdyby zajął się tylko Kalkutą, napisałby dzieło wielkie. Temperament współpracownika Brooka, Formana, Saury, Wajdy, Schlöndorffa, Louisa Malle’a i Godarda nie daje mu utrzymać się przy jednym temacie.
Jako reporter – wnikliwy, jako antropolog – bliski poglądu znanego w Paryżu na początku XIX w., że „Indie są miarą wszechrzeczy”, jako poeta – „widzący jasno w zachwyceniu”, daje w tej książce świadectwo ogromnej wiedzy i pisarstwa najwyższej próby.
Jean Claude Carrière, Alfabet zakochanego w Indiach, przeł. Wiktor Dłuski, Drzewo Babel, Warszawa 2009, s. 344