Lew Tołstoj napisał, że każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób. I to zdanie mogłoby służyć za motto do „Listów do córek”. Listy do Marii i Teresy pisywał Jarosław Iwaszkiewicz niemal od momentu ich przyjścia na świat do swojej śmierci. Korespondencja ta – jak wyznawał córce Teresie – stała się dla niego „czymś w rodzaju dziennika”.
Jego listy nie są jednak namiastką dziennika, którego obszerne partie już poznaliśmy. Są dziełem osobnym. Można je nazwać znakomitą powieścią epistolarną, w której czuć pazur wielkiego pisarza, odczuwającego wszystkimi zmysłami piękno, ale i marność świata. Pisywał je z Zakopanego i z Sandomierza, z Rzymu i Sycylii, z Moskwy i Santiago de Chile, a najczęściej ze Stawiska, dzieląc się z córkami zachwytem nad krajobrazami, sztuką i ludźmi, ale także troską o dom i rodzinę.
Trzeba przyznać, że dom w Stawisku, o którym bodaj Zofia Nałkowska mówiła, że było w nim coś z Nohant i z Jasnej Polany, dostarczał mu trosk co niemiara: poczynając od choroby Anny Iwaszkiewiczowej, przez burzliwe życie uczuciowe córek i niepokój o wnuki, na kłopotach ze służbą kończąc. Panowały w nim wieczne konflikty i intrygi, o których sporo w tych listach – podziwiać więc należy córki pisarza, że bez cienia pruderii zdecydowały się je ujawnić. Iwaszkiewicz uciekał ze Stawiska i już po chwili za nim tęsknił. A było za kim i za czym tęsknić, bo dom ten zamieszkiwali lub przelotnie gościli w nim ludzie niepospolici, którzy stworzyli fenomen, ostatni taki w Polsce, zwany kulturą Stawiska.
„Listy do córek” pozwalają poczuć, na czym on polegał. Korespondencja ta jest też świadectwem złudzeń i rozczarowań Iwaszkiewicza. Sporo w niej miejsca zajmuje jego powojenne zaangażowanie. Jego postawa przysporzyła mu wiele goryczy i często czuł się niczym Guliwer spętany przez karzełki. Łudził się, aprobował nową władzę, ale jak we wstępie do tego tomu pisze Maria Iwaszkiewicz: rzeczą ludzką jest mieć złudzenia.
Jarosław Iwaszkiewicz, Listy do córek, opracowanie Anna i Radosław Romaniukowie, PIW, Warszawa 2010, s. 502