Chiny cierpią w Polsce na podwójne niezrozumienie: z powodu ideologicznej niechęci do reżimu i anachronicznych wyobrażeń o życiu w Państwie Środka. Tym większe jest nasze zagubienie, gdy okazuje się przypadkiem, że Chiny to nie tylko Tybet i Czerwona Książeczka, a głównym środkiem lokomocji w Pekinie od dawna nie są już rowery. Ktokolwiek jednak zapragnie dowiedzieć się czegoś więcej o rozkwicie Chin, trafia zwykle na ten sam problem: opasłe i najczęściej przestarzałe dzieła sinologiczne, na wwidok których opuszcza nas wszelka ciekawość.
Na tym tle prawdziwym objawieniem jest książka Marka Leonarda „Zrozumieć Chiny”. Brytyjski politolog i dyrektor Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych wybrał się w podróż po chińskich ośrodkach myśli i opisał, jak elity władzy w Pekinie postrzegają rozwój swojego kraju, gdzie widzą jego miejsce w świecie i jak wyobrażają sobie docelowy ład polityczny i gospodarczy swojego państwa. „Co myślą Chiny?” – tak brzmiał tytuł książki Leonarda w oryginale i polski wydawca niepotrzebnie go zmienił.
Chiny myślą na potęgę – zarówno pod względem liczby ośrodków badawczych, jak i celu, jaki przyświeca tej refleksji. Neokomi – jak Leonard przezywa neokomunistycznych rządców w Pekinie – pełną parą przygotowują kraj do zajęcia roli supermocarstwa, a za największe wyzwanie uważają dziś zagospodarowanie schyłku Ameryki. Nie ma w tym cienia megalomanii, raczej świadomość, że Chiny po krótkiej przerwie wracają na należne im miejsce.
Obowiązkowa lektura dla każdego, kto usiłuje zrozumieć globalny nieład.