Gdy giełda jest lepsza niż seks
Recenzja książki: Mariusz Urbanek, "Romans biurkowy, czyli 99 dni z życia korporacji"
Dotychczasowe rodzime próby opisu życia w korporacji kończyły się albo poradnikami w stylu „jak przeżyć kąpiel w basenie pełnym wygłodniałych rekinów”, albo przestrogami w typie „Zwału” Sławomira Shutego. Brakowało spojrzenia ironicznego, punktującego absurdy, obśmiewającego innowacyjne pomysły szefów, rewolucyjne zarządzenia zarządów, delegacje z centrali, spotkania integracyjne, niezapominającego o umiejętnościach maskujących szeregowych pracowników. Słowem – polskiej wersji popularnego „Dilberta”.
Tę lukę wypełnia „Romans biurkowy, czyli 99 dni z życia korporacji” Mariusza Urbanka. Znany dziennikarz i pisarz (autor m.in. głośnej biografii „Waldorff. Ostatni baron Peerelu”) wziął pod lupę wirtualny bank, z jego biurową menażerią: panią Jadzią w minispódniczkach Miu Miu, panem Krzysztofem – macho z działu prasowego, panem Leszkiem, który zaczynał pracę w Peerelu i widzi wiele podobieństw między poprzednim ustrojem a dzisiejszą korporacją, czy panem Julianem – maklerem giełdowym, według którego giełda jest lepsza niż seks. Wspólnymi siłami walczą, aby wilk (szef, zarząd, centrala) był syty i owca (pracownicy) cała, a klienci niczego nie zauważyli. Inteligentna rozrywka.
Mariusz Urbanek, Romans biurkowy, czyli 99 dni z życia korporacji, Wydawnictwo Studio Emka, Warszawa 2010, s. 338