Życie i decyzje organów państwa mogą przesądzić o tym, czy epidemia stanie się biznesową okazją, czy też nie. Czasem są to decyzje absurdalne i trudne do wytłumaczenia.
Banki mają pozwalać na zawieszenie spłat rat kredytów przez najbliższe trzy miesiące. To ważne, ale podobne kroki muszą zostać wdrożone w całej gospodarce.
Kiedyś biło tu serce polskiej gospodarki, a cały naród w napięciu śledził notowania prywatyzowanych spółek. To, co dziś dzieje się na warszawskiej giełdzie, mało kogo już obchodzi. Czy Giełda Papierów Wartościowych jest jeszcze do czegoś potrzebna?
Strategia rynku kapitałowego może rozruszać polską giełdę i przyciągnąć na nią inwestorów, którym dotychczas kojarzyła się z hazardem i oszustwem.
Indeks Dow Jones zaliczył właśnie największy dzienny spadek w historii, a tąpnięcie na Wall Street przyniosło spodziewane spadki na rynkach europejskich i azjatyckich. Czy są powody do paniki?
Wygląda na to, że despotyczny styl zarządzania czołową spółką skarbu państwa przez zaufanego Antoniego Macierewicza to zbyt wiele, nawet jak na PiS.
W ciągu zaledwie pół roku największe polskie firmy giełdowe straciły na wartości około 30 proc. Ten ostry zjazd nadal trwa. Na tym tle styczniowy spadek cen akcji na giełdach światowych to pestka. Tam jest dekoniunktura. U nas – plan przejęcia przez państwo prywatnych przedsiębiorstw.
Okazało się, że potężne władze w Pekinie są bezradne w starciu z siłami kapitalistycznej ekonomii. Ta lekcja drogo dziś kosztuje giełdy na świecie, w tym i nasz parkiet.
Po raz pierwszy od 2011 r. złoty pokonał psychologiczną barierę w relacji do euro. Jednak to raczej dowód na słabość europejskiego pieniądza niż nadzwyczajną siłę polskiego.
Na giełdzie znów więcej mówi się o skandalach niż o akcjach. Skandalem ma być to, że obecnego prezesa GPW Adama Maciejewskiego, według jego słów, „ktoś śledzi i nagrywa”. Albo że Paweł Tamborski jeszcze do niedawna jako wiceminister skarbu giełdę nadzorował, a teraz będzie nią zarządzać.