18 maja należąca do Giełdy Papierów Wartościowych spółka GPW Benchmark, podmiot odpowiedzialny za opracowywanie stawki WIBOR i indeksów giełdowych, przedstawiła długo oczekiwany dokument konsultacyjny. Zarysowała w nim wyniki badań nad tzw. wskaźnikami referencyjnymi, które mogłyby zastąpić WIBOR w umowach kredytowych o zmiennym oprocentowaniu.
25 kwietnia o opracowanie takich stawek apelował na Europejskim Kongresie Gospodarczym premier Mateusz Morawiecki. Twierdził wtedy, że sposób wyliczania stawki WIBOR nie jest przejrzysty i dał bankom ultimatum: albo wypracują (np. wspólnie z GPW Benchmark) alternatywny wskaźnik wobec WIBOR-u, albo od 1 stycznia 2023 r. w umowach kredytowych będzie stosowana wyliczana przez Narodowy Bank Polski stawka POLONIA, której poziom jest sporo niższy niż obowiązującego wskaźnika.
Czytaj także: Politycy chcą ulżyć kredytobiorcom. Czy to w ogóle możliwe?
Rynek wybierze jeden z trzech wskaźników
GPW Benchmark proponuje trzy nowe stawki: Warszawski Indeks Rynku Finansowego (WIRF), Warszawski Indeks Rynku Depozytowego (WIRD) oraz Warsaw Repo Rate (WRR). Wylicza je na podstawie danych (wartość i oprocentowanie transakcji), jakie każdego dnia roboczego banki przekazują do GPW Benchmark. To te same dziewięć banków (w tym największe na rynku PKO BP, Pekao, Santander, ING i mBank), które dostarczają dziś kwotowania potrzebne do wyliczania stawki WIBOR.
Pierwsze dwa wskaźniki opierają się na transakcjach depozytowych, jakie ww. banki zawierają między sobą (to tzw. uczestnicy fixingu), z innymi bankami oraz instytucjami finansowymi, w tym bankami zagranicznymi, hipotecznymi, SKOK-ami, ubezpieczycielami i towarzystwami funduszy inwestycyjnych. W przypadku wskaźnika WIRD dane będą dodatkowo poszerzone o transakcje zawierane z dużymi przedsiębiorstwami.
Trzeci wskaźnik – WRR – zbiera dane o tzw. transakcjach warunkowych między tymi samymi podmiotami (bez dużych firm). Na czym polega „warunkowość”? Jeden z banków sprzedaje innemu obligacje i zobowiązuje się, że je odkupi w ustalonym dniu w przyszłości. To tzw. transakcja repo (jej odwrotność to reverse repo), a nieco zmodyfikowaną formą są transakcje buy/sell-back (sell-buy/back), które także są wykorzystywane do liczenia wskaźnika. Wskaźnik WRR będzie się koncentrował wyłącznie na transakcjach obligacjami i bonami skarbowymi.
Czytaj także: PiS rzuca kotwicę kredytobiorcom. Wszyscy zapłacimy za tę łaskawość
Wszystkie bazują na jednodniowych transakcjach
Wszystkie trzy stawki mają być publikowane pięć razy w tygodniu, w każdym dniu roboczym. Będą liczone jako średnia stopa procentowa ważona wartością obrotu danego dnia. Pod tym dość skomplikowanym terminem kryje się prosta prawidłowość leżąca też u podstaw stawki POLONIA – że im większy założony depozyt, tym większy będzie mieć on wpływ na ostateczny poziom stawki. Aby jednak niestandardowe transakcje nie zaburzały poziomu wskaźników, GPW Benchmark zdecydował o usunięciu z kalkulacji 25 proc. transakcji na najniższą oraz najwyższą stawkę w danym dniu.
Wskaźniki będą bazować na transakcjach jednodniowych (overnight). To najpopularniejszy termin, na jaki zakładają depozyty profesjonalni gracze (banki, instytucje finansowe). Depozyty na dłuższe okresy, zwłaszcza sześć miesięcy, zawierane są rzadko, co utrudnia utrzymanie rynkowego charakteru wskaźnika. Ze statystyk GPW Benchmark wynika bowiem, że od 2020 r. średnio ponad 90 proc. kwotowań przekazywanych do wyliczania jednodniowej stawki WIBOR (WIBOR O/N) pochodziło z danych transakcyjnych (reszta to oceny eksperckie banków). Dla porównania: w przypadku sześciomiesięcznego WIBOR-u (WIBOR 6M) dane rynkowe stanowiły tylko kilka procent kwotowań wysyłanych przez banki. De facto wskaźniki te powstawały zatem w większości na podstawie ocen eksperckich dealerów z dziewięciu banków, a nie ich rzeczywistych transakcji.
Czytaj także: W pogoni za inflacją. Czekają nas nawet dwa razy większe raty?
Nowe stawki uwzględnią historię zamiast oczekiwań
Tutaj docieramy do podstawowych różnic między nowymi stawkami a stosowanym dotychczas WIBOR-em. Analizy GPW Benchmark jasno wskazują, że im więcej danych o transakcjach, tym stabilniejszy wskaźnik i mniejsze ryzyko, że nie zostanie z jakiegoś powodu wyliczony (np. z powodu braku wystarczającej wartości transakcji w danym dniu). Jak zatem stworzyć wskaźnik na trzy i sześć miesięcy, skoro to właśnie stawki na tak długi okres są wykorzystywane przy ok. 2,5 mln umów o kredyty mieszkaniowe na zmienne oprocentowanie?
GPW Benchmark proponuje, by robić to na podstawie wskaźników jednodniowych. I tak odpowiednikiem WIBOR 3M będzie średni wskaźnik WIRD lub WIRF (WRR ze względu na małą liczbę i wartość transakcji nie ma szans zastąpić WIBOR-u) za ostatnie trzy miesiące. To tzw. koncepcja procentu składanego, u podstaw którego leży założenie o codziennej kapitalizacji oprocentowania. To oznacza, że klienci będą z opóźnieniem odczuwać zmiany stóp procentowych NBP (podejście backward-looking), a nie tak jak teraz – z wyprzedzeniem (forward-looking). Wskaźnik WIBOR 3M jest wyższy od jednodniowego (WIBOR O/N) głównie z powodu oczekiwań na dalsze podwyżki stóp procentowych NBP.
Nowy wskaźnik będzie sporo niższy od WIBOR-u
Testowo publikowany indeks (do czasu oficjalnego zatwierdzenia nie powinno się go nazywać wskaźnikiem) WIRD wynosi 4,74 proc., a WIRF 4,86 proc. Dla porównania WIBOR O/N sięga 5,42 proc., czyli o odpowiednio o 0,68 i 0,56 pkt proc. mniej niż proponowane stawki. Są one też nieco niższe niż POLONIA (4,94 proc.).
Czytaj także: Fundusz BGK pomoże spłacić raty kredytu. Jak to działa?
Większą różnicę widać jednak przy wskaźnikach trzy- i sześciomiesięcznych, gdzie WIBOR3M sięga 6,53 proc., a WIBOR 6M 6,75 proc. To efekt wspomnianego już uwzględniania oczekiwań co do kształtowania się poziomu stóp procentowych w Polsce. To oznacza, że różnica między nowym a starym wskaźnikiem może sięgać nawet 1,5–2 pkt proc. Oczywiście jeśli dojdzie do zamiany WIBOR-u na WIRD lub WIRF (nie podjęto jeszcze decyzji), korzyść będzie mniejsza, ponieważ zgodnie z unijnym rozporządzeniem ws. wskaźników referencyjnych (BMR) w razie zamiany stawki konieczne jest zapewnienie jej porównywalności, tak aby żadna ze stron umowy nie była nadmiernie uprzywilejowana.
Można to zrobić za pomocą tzw. spreadu korygującego, np. mediany różnicy między starą a nową stawką za ostatnie kilka lat. W związku z rekordowo niskimi stopami procentowymi od 2020 r. różnica między stawkami byłaby sporo niższa niż obecnie. I tutaj dochodzimy do głównego celu zamiany stawki, na jaki liczą politycy. Chcą, aby nowy wskaźnik był sporo niższy i zmniejszał raty kredytów klientów. Cel ten jest szczególnie istotny, biorąc pod uwagę, że nowa stawka obowiązywałaby od początku stycznia 2023, kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi. Sęk w tym, że jeśli z gospodarką nie wydarzy się nic złego, to możliwe, że będziemy już po cyklu podwyżek stóp procentowych, a wtedy różnica między wskaźnikami będzie maleć, tak samo jak ewentualne korzyści kredytobiorców.
Czytaj także: Stopy znów w górę. Rząd i RPP bawią się z nami w dobrego i złego policjanta
Dużo ważniejsze od tej krótkoterminowej korzyści politycznej będzie stworzenie bardziej przejrzystego wskaźnika, który mógłby lepiej oddawać realia gospodarcze. Statystyki dotyczące zasobu danych wykorzystywanych do wyliczeń są obiecujące, korzystnie wygląda też mała zmienność nowych wskaźników i małe ryzyko, że w danym dniu zabraknie transakcji do jego ustalenia. Kluczowe będą jednak szczegóły rozwiązania, a te będą rozstrzygane w najbliższych tygodniach.