Od kilku lat na festiwalu jarocińskim – kiedyś krajowym – obowiązuje międzynarodowy, różnorodny zestaw występujących. Nikogo nie dziwi, że w tym roku (16–18 lipca) w historycznym dla polskiej muzyki miejscu zagrają brytyjskie kapele Gossip i Biffy Clyro czy hiszpańska Ska-P ani też to, że stare wymiesza się z nowym. Ale jubileusz trzydziestolecia zobowiązuje – to z tej okazji reaktywuje się Pidżama Porno, a T.Love da koncert z udziałem specjalnych gości: Kory, Zbigniewa Hołdysa, Roberta Brylewskiego i Krzysztofa Grabaża Grabowskiego. Będą Dezerter i TSA, ale obok tych, którzy w latach 80. budowali legendę Jarocina, zagra młodsza generacja: Pustki, Lao Che czy Muchy. Na polu namiotowym i pod dużą sceną nowa estetyka fryzur i ubiorów znów rywalizować będzie z archaicznymi już dziś irokezami punków.
Od 2005 r., kiedy festiwal reaktywowano po ponaddziesięcioletniej przerwie, organizatorzy starają się balansować między nowoczesnością a tradycją. Chcą, by nie zabrakło nowych trendów, ale zależy im także na ocaleniu genius loci z dawnych czasów.
Zaczęło się w czerwcu 1980 r., kiedy producent muzyczny Jacek Sylwin i reżyser telewizyjny Walter Chełstowski zorganizowali w Jarocinie Ogólnopolski Festiwal Muzyki Młodej Generacji. Wcześniej odbywały się tu Wielkopolskie Rytmy Młodych, przedsięwzięcie o zasięgu lokalnym z ofertą o różnorodnym charakterze – był rock, blues, pop, a nawet piosenka poetycka. Natomiast Chełstowskiemu i Sylwinowi chodziło o stworzenie dużego festiwalu o wyraźnie rockowym charakterze.
W 1980 r.