Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Gruba Wisia i chuda Iza

Kawiarnia literacka

Ile to się człowiek musi namęczyć, żeby tych wszystkich władców Polski spamiętać. Do tego dochodzą rody szlacheckie, jakieś machloje, romanse, spadki i zawirowania w dynastiach.

Pisząc przewodnik po Warszawie i tak mamy z górki, bo dopiero od Zygmunta III można zacząć. Ale i wspomnieć coś o książętach mazowieckich wypada, jakichś Trojdenach, ich dzieciach, wnukach i stryjenkach, inaczej zarzucą, że nieuk zabiera się za skomplikowaną materię historyczną. Piątka na maturze jakoś mnie broni, papiery przewodnickie też mam, ale jak tu nie pomylić się w tym wszystkim? Daty swoją drogą, ale najważniejsze, żeby zapamiętać, kto co robił i gdzie mieszkał.

Z pomocą przyszedł mi Stefan Wiech Wiechecki, który wspólnie z panem Piecykiem objaśnił w warszawskim stylu meandry królewskich opowieści. I choć niektóre fakty, podane w książce „Helena w stroju niedbałem”, są mocno naciągane, i tak o wiele łatwiej zrozumieć nasze losy, niż czytając opasłe tomy naukowych opracowań. Kim jest więc, według pana Piecyka, król Waza? Nieco gapowatym, ale poczciwym krakowianinem, który sprawił, że warszawski gród stał się stolicą. A Władysław IV – chojrak, co trzymał z Kozakami. Sobieski to znowu pantoflarz, ale co robić, jak baba głowę suszy o nowe wojny i trzeba jeździć na bijatyki. August III był za to pijusem, co to „niemożebne grandy w pijanem widzie uskuteczniał”, a Poniatowski nad wyraz uzdolnionym w ogrodniczym fachu, czego przykładem mogą być Łazienki.

Kobiet w opowieściach Wiecha nie jest zbyt wiele i należałoby ten królewski poczet uzupełnić. Zacznijmy może od Ludwiki Marii Gonzagi, która przybyła do Polski z Francji. Najpierw kazali jej zrezygnować z imienia Maria, bo to wtedy było zarezerwowane tylko dla najświętszej panienki, a Gonzadze do świętości trochę brakowało.

Polityka 34.2010 (2770) z dnia 21.08.2010; Kultura; s. 47
Oryginalny tytuł tekstu: "Gruba Wisia i chuda Iza"
Reklama