Tkliwe uczucie do kotleta
Recenzja książki: Elena Kostioukovitch, "Sekrety włoskiej kuchni"
Kto nie rozumie wagi tego tytułu, niech na tym zakończy lekturę. Do wspólnego roztrząsania wielu zagadnień poruszonych w polecanej dziś książce zapraszam miłośników dobrego jedzenia, win, ucztowania w doborowym gronie i – przede wszystkim – amatorów rozmów o kotlecie, jego historii i związkach z kulturą wysoką. A także, co oczywiste, i z polityką.
Te myśli nasunęło mi spotkanie z książką, o jakiej marzyłem jako autor poruszający się w tej samej tematyce co i Elena Kostioukovitch, autorka wspaniałej książki „Sekrety włoskiej kuchni” (nawiasem mówiąc, tytuł oryginału „Dlaczego Włosi lubią rozmawiać o jedzeniu?” wydał mi się znacznie lepszy niż ten z polskiej edycji...). Nie jest to zwykła książka kulinarna. Nie ma w niej żadnych receptur. Są za to piękne opowieści o poszczególnych regionach Italii, ich specjałach i smakach, wreszcie - o zjawiskach i problemach dotyczących sfer życia społecznego, kulturalnego, a nawet politycznego. I wszystko to w kontekście kulinarnym.
Jeśli chcesz poznać historię Italii, jej poszczególnych miast czy regionów - zainteresuj się opowieścią o początkach risotta, przestudiuj rozdział omawiający rolę oliwy w kuchni Europy. Ciekawi cię początek bogactwa Kościoła – znajdziesz rozdział o pielgrzymach i spowodowanym wędrówką owieczek bożych do Rzymu strumieniu dukatów wpływającym do kas miejskich i kościelnych. Równie pasjonujący jest temat o początkach żydowskiej obecności w Wiecznym Mieście i co z tego wynika dla kultury (i oczywiście kuchni) włoskiej.
Związki kuchni z polityką są tyleż ważne, co pasjonujące. Upadek rządu (a i załamanie kariery polityka partii demokratycznej) Massimo D’Alemy spowodowała lekceważąca wypowiedź o... tortellini. Tymczasem ten rodzaj pierożków uznawany był (i jest nadal) za świętość w regionie Emilia-Romania. D'Alema stracił poparcie regionalnych polityków i zniknął z areny.
Niezwykle ciekawy rozdział dotyczy ruchu Slow Food, który przeżywa gwałtowny rozwój na całym świecie, prowadząc przy tym wiele niezwykle pożytecznych akcji. Jak wiadomo, organizację tę wymyślił Włoch. W 1986 roku Folco Portinari napisał manifest, który zainspirował członków Stowarzyszenia Agricola do powołania nowego ruchu, początkowo tylko w opozycji do działalności rozprzestrzeniających się lawinowo fast foodów (to tłumaczy nazwę organizacji), a potem zajmującego się także ratowaniem czegoś, co znikając z naszego życia zubaża je. Dotyczy to zarówno tradycji kulinarnych, regionalnych obyczajów oraz przepisów, jak i roślin, zwierząt, metod upraw, technik gotowania. Hasłem głównym Slow Food jest bioróżnorodność. Łatwo przy tym zrozumieć, że jeśli jakakolwiek kombinacja genetyczna (np. owoc, ryba czy ssak) zniknie z powierzchni globu, to odzyskanie jej nie będzie już możliwe. Slow Food stara się temu zapobiegać. I odnosi na tej niwie niemałe sukcesy.
Mógłbym właściwie omówić każdy rozdział grubego tomu „Sekretów”. Lepiej jednak, gdy każdy zainteresowany sam sięgnie po tę książkę, bo sprawia ona wiele przyjemności podczas lektury.
Na koniec o mankamentach. Publikacja ta jest bogato zilustrowana. Niestety, niewielka z tego korzyść, bowiem zdjęcia są niepodpisane, co powoduje, że stanowią plamy graficzne - szczególnie irytujące, gdy chce się z nich czegokolwiek dowiedzieć. I błąd tłumacza (który poza tym wykonał swą pracę doskonale!), który speck uparcie i wielokrotnie nazywa 'słoniną', gdy jest to wspaniała suszona szynka z Alto Adige. Ma speck wprawdzie grubą warstewkę tłuszczyku, ale nazywanie go słoniną to gruba przesada.
Elena Kostioukovitch, Sekrety włoskiej kuchni, przedmowa Umberto Eco, tłum. Jan Jackowicz, Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz, Warszawa 2010, s. 540