Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Czekając na Jesusa

Kawiarnia literacka

Był słoneczny poranek. Mężczyzna wysiadł na małej stacyjce...

Tak można zacząć opowiadanie. Choć ja wtedy nie mogłem zacząć. Zresztą wiele opowiadań tak się zaczyna. Ja mam felieton przedstawić, więc powinno być tak: Był słoneczny poranek. Wysiadłem na małej stacyjce. Na peronie czekał wysoki, łysy mężczyzna i pomógł mi zanieść bagaże do samochodu. Jak się wkrótce okazało, ten mężczyzna, Alain Baton, był cieciem w miejscu, do którego mnie wiózł. Alain nie mówił po polsku, co było zrozumiałe. Ja nie mówiłem po francusku, co było mniej oczywiste, ponieważ Francuzi są przekonani, że większość świata dalej włada ich językiem, a już pisarz z obcego kraju to na bank. W sumie, doskonale rozumiałem Alaina. W polskim mentalu pokutuje opinia, że Ukraińcy mówią naszym językiem, a na takiej Litwie to mogliby się przestać wygłupiać.

Dostałem stypendium i Alain wiózł mnie do willi, w której miałem tworzyć. Otrzymałem też wszelkie środki, żeby coś stworzyć. Ogromny pokój z widokiem na park, osobną ubikację i łazienkę, wikt, kucharkę, sprzątaczkę, wynagrodzenie pieniężne, tegoż Alaina, gdyby klamka odpadła, samochód z darmowym tankowaniem, klucz do piwniczki, w której również można było tankować bez ograniczeń, no i dwie panie po siedemdziesiątce dostałem też. Przybyły do willi w tym samym celu co ja.

Alain otworzył mi drzwi. Z miejsca dotarło do mnie, że to nie jest zwykła willa, tylko jeden z tych kosmicznych soborów prawosławnych, bo zobaczyłem carskie wrota oraz ogromny ikonostas z wizerunkami świętych. Była ponad setka tych ikon. Wszystkie czarno-białe, podpisane na dole. I zbliżyłem się do nich, i zobaczyłem podobizny naszych świętych.

Polityka 05.2011 (2792) z dnia 29.01.2011; Kultura; s. 65
Oryginalny tytuł tekstu: "Czekając na Jesusa"
Reklama