Muezzin na Wawelu
Recenzja książki: Berenika Kluczykowska-Sienkiewicz, Bartłomiej Sienkiewicz, "Onegdaj w Krakowie"
Kraków lat 70. i 80. jest bohaterem tej opowieści. Kraków taki, jakim zapamiętał go autorski duet anglistki i historyka, występujących pod imionami Ona i On. Kraków kawiarni, stołówek, kin i kościołów, Kazimierza, gdzie czuje się na sobie wzrok Zgładzonych (dla mnie, starszego o pokolenie od autorów przyszywanego krakowianina, najbardziej przejmujący fragment książki), PRL-owskich szkół niższych i wyższych, zawadiackiej i niepozbieranej studenckiej opozycji, zadym po 13 grudnia 1981 r.
Miasto idące w ruinę, lecz dalej odgrywające teatr krakauerskich pozorów niegdysiejszej mieszczańskiej świetności. Czy trzeba dodawać, że opowieść tej dwójki, mającej duży słuch literacki i talent narracyjny, pełna jest mieszanych uczuć do miasta ich młodości i miłości? Bardzo ciepłych i mocno ironicznych, choć nawet wówczas podszytych sentymentem do miejsc i ludzi w tym mieście legend i poezji, dziwactw, śmiesznostek.
O takim Krakowie piszą, z takiego Krakowa w końcu się wynieśli, zgadnijcie dokąd? Ale Kraków raz zasiany w doświadczeniu i wyobraźni nie da się z nich wykorzenić. On trwa na wieczność. Na przykład w snach, także mrocznych, wizyjnych, jak choćby w tym, kiedy Ona słyszy dochodzącą z Wawelu pieśń muezzina. Nikt, kto w dawnych czasach chodził do Piwnicy, witał na Błoniach papieża Polaka w pamiętnym roku 1979, słowem, uwielbiał tamten Kraków i miał go po dziurki w nosie, nie powinien zmarnować tej okazji skonfrontowania swoich wspomnień z portretem pamięciowym spisanym przez autorów.
Berenika Kluczykowska-Sienkiewicz, Bartłomiej Sienkiewicz, Onegdaj w Krakowie, Wydawnictwo MG, Kraków 2010, s. 140