Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Koronka z postaci

Recenzja książki: Hanna Krall, "Biała Maria"

materiały prasowe
W trzech nowelach podążamy śladem postaci, które los zetknął ze sobą.

Krzysztof Kieślowski często prosił Hannę Krall o historie, które mógłby przerobić na scenariusz. Kiedyś potrzebował opowieści o fałszywym świadectwie, a Krall opowiedziała mu historię o chrzcie, który się nie odbył. Rzecz działa się w czasie wojny. Chrzczona miała być dziewczynka już całkiem duża. Jednak rodzice chrzestni odmówili, mówiąc, że są wierzący i nie mogą kłamać w kościele. W „Dekalogu VIII” było inaczej: po latach do znanej profesor przyjeżdża kobieta, Żydówka, której tamta, jak się okazuje, nie chciała przechować. Krall w „Białej Marii” idzie tropem historii, która nie została sfilmowana. Idzie śladem dziewczynki z wielkimi ciemnymi, zezującymi oczami, która wchodziła do szafy. „Znałam tę małą dość dobrze” – pisze Krall, a czytelnik domyśla się, że tą dziewczynką może być ona sama.

W trzech nowelach podążamy śladem postaci, które los zetknął ze sobą. Najpierw niedoszły chrzestny, po wojnie oficer UB. Potem osoby, z którymi on się spotkał, niemiecki hrabia, generał, hrabianka i wielu innych. Tworzy się łańcuch zazębiających się historii, przypadkowe spotkania sprawiają, że losy na chwilę się łączą albo biegną dalej innym torem niż poprzednio. Ramą całej opowieści jest oczywiście postać dziewczynki, ale też rozmowy z Kieślowskim i jego scenarzystą Krzysztofem Piesiewiczem. Największe wrażenie robi część trzecia, czyli wspaniały monolog Marii, która ocaliła matkę i dziewczynkę. Widzimy ją na zdjęciu, uhonorowaną tytułem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Ktoś doniósł, że są u niej obce, jedna taka czarniutka (to ta dziewczynka z szafy – domyślamy się).

Polityka 19.2011 (2806) z dnia 03.05.2011; Afisz. Premiery; s. 62
Oryginalny tytuł tekstu: "Koronka z postaci"
Reklama