Warszawski korespondent „Frankfurter Allgemeine” Konrad Schuller przywrócił ludzką twarz jednej z 750 polskich wiosek spacyfikowanych przez hitlerowców. Dzięki tej książce Borów na Lubelszczyźnie, gdzie w lutym 1944 r. zamordowano około 1200 osób, wbija się w świadomość czytelnika obok Lidic i Oradour. Jednak „Ostatni dzień Borowa” to także kawałek znakomitej literatury i dziennikarstwa śledczego oraz polsko-niemieckiej psychodramy. Dla mieszkańców Borowa rozmowy z niemieckim dziennikarzem, który ich opowieści cierpliwie składa w obraz polskich losów, mają wręcz terapeutyczne znaczenie. „Przedtem nie znosiłam języka niemieckiego, ale po tych rozmowach już mnie nie drażni” – mówiła w czasie prezentacji książki Schullera w Borowie Marianna Goleń, która cudem przeżyła masakrę.
Po bez mała 70 latach fakty ustępują miejsca mitom. Autor zbadał wprawdzie wszelkie możliwe źródła, polskie i niemieckie materiały archiwalne, przepytał świadków wydarzeń, ale główna zaleta jego raportu polega na prześledzeniu powojennych losów głównych aktorów wydarzeń – zarówno ofiar, jak i – w miarę możności – sprawców. Do niektórych dotarł, żyją w Niemczech w demencji, przypominając sobie tylko co nieco. Losy innych – jak Ottona L., który popełnił samobójstwo, gdy dostał wezwanie do sądu (zresztą w innej sprawie) – śledzi na podstawie opowieści i ułomnych zapisków.
„Ostatni dzień Borowa” to nie tylko szczegółowe odtworzenie masakry, to – zresztą świetnie przetłumaczona na polski – reporterska relacja i fragment doskonałej literatury. Opowieść nie tylko dla Niemców i Polaków.
Konrad Schuller, Ostatni dzień Borowa, przeł. Eliza Borg i Maria Przybyłowska, Świat Książki, Warszawa 2011, s.