Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Książki

U Żydów

Kawiarnia literacka

Mleko się wylało. Przez ponad rok udawało się trzymać Hufiec nieco w ukryciu: prywatny wolontariat, założony bez rozgłosu, znany facebookowym znajomym i znajomym znajomych.

Ale mamy dostać dyplom, poszła depesza PAP, Hufiec dokonał medialnego coming-outu. Może dzięki temu będziemy mieli więcej rąk do pracy, choć żal okresu heroicznego.

Zaczęło się skromnie. Nasz przyjaciel P. dzięki odtworzonym spisom pochówków (księgi cmentarne przepadły w czasie wojny) znalazł w internetowej bazie cmentarza żydowskiego w Warszawie groby prapradziadków. I poszliśmy z nim trochę je ogarnąć, w te puszcze niezmierne, w tę dzicz niesłychaną: odnaleźliśmy kwaterę i nagrobki, wyłamaliśmy samosiejki, postawiliśmy znicze – i dopiero wychodząc dowiedzieliśmy się z wywieszonego przy bramie ogłoszenia, że wszelkie wycinanie zieleni jest zabronione.

Parę miesięcy później, 1 listopada, zgodziłem się kwestować na cmentarzu żydowskim – wprawdzie rodzinny grobowiec za płotem, na Powązkach katolickich, a parę innych grobów na ewangelickim, ale czemu nie? Cmentarz przy Okopowej jest przepiękny i potrzebuje ratunku może nawet bardziej niż tamte, bo przy ogromnych rozmiarach (33 hektary!) jest niemalże pozbawiony, z oczywistych względów, społeczności, która by się nim zajmowała (bawili mnie podkreślający swą etniczność Polacy, którzy wrzucając datek nie omieszkali powiedzieć: „często tu do was przychodzimy” czy „miałem jednego kolegę z waszego narodu, przychodzę mu zawsze zapalić znicz” albo „czy u was, Żydów, to czy tamto” – jakby musieli zastrzec). Przy okazji pożaliłem się komuś, że nie wolno porządkować cmentarza. „Wolno, tylko po uzgodnieniu z zarządem, żeby nikt tu nie karczował na chybił trafił! Ale brakuje chętnych”. I tak narodził się pomysł facebookowego Ochotniczego Hufca Porządkowania Cmentarza Żydowskiego.

Kiedy śniegi stopnieją, zbieramy się co miesiąc, żeby karczować krzaczory i bluszcze, zbierać gałęzie, malować zardzewiałe ogrodzenia. Raz jest nas dziesięcioro, raz – dwadzieścioro. Wolontariat jak wolontariat. A jednak budzi szereg podejrzeń po obu stronach – polskiej i żydowskiej – bo od razu ujawniają się te dwie strony, jakby organicznie musiały się wydzielić.

Co jakiś czas kolejny hufcowicz przynosi podobną opowieść. W rozmowie wychodzi, że pracuje na cmentarzu żydowskim. I od razu polscy znajomi pytają: „No ale co, płacą wam za to? Nie? Za darmo robicie?”. I nie ma, że wolontariat. Na Powązkach – to jeszcze. Ale u Żydów? Na nic tłumaczenia, że to jeden z niewielu warszawskich zabytków, który naprawdę każdy może ratować własnymi rękami. „Przecież to jednak obca kultura...” – mówi jakaś pańcia, która nie słyszała nigdy nazwisk Orgelbranda, Mortkowicza, Fajansa, i nie wie, czym się zajmowali. Obca kultura. I już.

Najważniejsza jest jednak zapłata. Ci cali Żydzi to jednak powinni zapłacić (forsę mają, widać to na każdym straganie ze „Starym Żydem na szczęście”). A z drugiej strony – jak to, wziąć pieniądze od tych Żydów? Za pracę nawet? Polak od Żyda? Szabesgoj jakiś?

Przyjeżdżają wycieczki uczniów z Izraela. Kierowcy polscy. To samo pytanie. To samo zdziwienie, że za darmo u Żyda robimy. Ochroniarze za to izraelscy. Zagradzają drogę na cmentarz, chcą przeszukiwać plecaki. I bardzo spokojny kompozytor wyciąga z plecaka własną siekierę. Ewidentny zamiar pogromu. Robi się chryja. Jakiś buc z Hajfy czy Jaffy, który mieszka w kraju nieustannej wojny, przyjechał do kraju, w którym jest od dawna pokój i w każdej siekierze widzi zabójcze narzędzie wycelowane w Żydów.

Wycieczki się dziwują. To samo: pieniądze. Symetrycznie. „Jesteście robotnikami, zatrudnionymi przez cmentarz?” (pytają, czy to nie jakaś samowola, czy nie demolujemy). Nie – mówię – nie jesteśmy robotnikami. Ta pani jest wydawcą, ten pan dziennikarzem, tamten pan lekarzem, ten pan farmaceutą, tamta pani bankowcem. To wolontariat. Nie gra coś, nie sztymuje. „Ale jesteście opłacani przez jakieś żydowskie organizacje?”. Nie, nie jesteśmy. Jacyś dziwni Polacy, niepasujący. Za darmo robią. Może chorzy. „Aaaaa, jesteście Żydami?”. Jedni tak, inni nie, skąd mam wiedzieć? Jakie to ma znaczenie? Musi je mieć?

Listopad, w niespodziewanym słońcu jesteśmy wszyscy jak z obrazka pt. „Polski filosemityzm”, zwłaszcza piękna, długowłosa A., która w pasmach naturalnie rudych loków wygląda zawsze jak modelka prerafaelitów, a w tym świetle, wśród naturalnie rudych liści, wygląda tak do kwadratu. Maluje zardzewiałe ogrodzenie pędzel w pędzel z pięcioletnią córeczką ubraną w żółty płaszczyk. Przychodzi grupa izraelskich uczniów, którzy, sądząc po minach, tylko czekają, aż obie wyciągną (spod żółtego płaszczyka i spod burzy rudych włosów) noże i rzucą się na nich, dokonując pogromu. Na przód grupy wysuwa się jednak całkiem niespłoszony i życzliwy nauczyciel, po czym pyta nas: „Przepraszam, a co wy tu tak naprawdę robicie?”. Więc tłumaczymy, że pracujemy, że karczujemy, że malujemy. „Ale dlaczego?”. Tłumaczymy, że zabytek, że kultura polska powiązana z żydowską, żydowska z polską. „Ale po co, przecież to dla was obca kultura!”.

Za piątym razem mam już ochotę powiedzieć: „Panie kochany, jeszcze 50 lat i przyjdzie wam do głowy remontować palestyńskie cmentarze, zamiast je równać z ziemią”. Ale gryzę się w język i tłumaczę raz jeszcze. I wytrzymuję oskarżycielski wzrok izraelskich uczniów, którzy patrzą na nas jak na zgraję morderców, a sami na cmentarzu nudzą się jak mopsy i palcem nie kiwną, żeby tu cokolwiek zmienić (choć trzydziestka krzepkich nastolatków uporządkowałaby kwaterę w try miga; a dziesięć takich grup w tygodniu – dziesięć kwater). I wycinam spokojnie akację, myśląc: „Tysiąc lat razem, przejęliśmy od siebie najgorsze wady, jesteśmy nierozdzielni, jesteśmy połączeni. Dwa, cholera jasna, bratanki”.

Jacek Dehnel – pisarz (ostatnio wydał powieść „Saturn”), poeta, tłumacz (Larkin, Verdins) i malarz. Zajmuje się zbieractwem i łowiectwem (gratów). Ochotniczy Hufiec Porządkowania Cmentarza Żydowskiego, do którego należy, został uhonorowany przez ministra kultury i ambasadora Izraela odznaczeniem Chroniąc Pamięć za wkład w zachowanie dziedzictwa polskich Żydów i dialog polsko-żydowski.

Polityka 26.2011 (2813) z dnia 20.06.2011; Kultura; s. 85
Oryginalny tytuł tekstu: "U Żydów"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną