Gdzie diabeł nie może, tam komika pośle
Recenzja książki: Dom Joly, "Witamy w piekle"
Dom Joly to brytyjski komik, współtwórca programu telewizyjnego Trigger Happy TV, kręconego ukrytą kamerą, znany z bardzo dosadnego (czasem wręcz wulgarnego) humoru oraz bezkompromisowej szczerości. W tej dziedzinie jego polski odpowiednik Kuba Wojewódzki wydaje się dziennikarzem o wyrafinowanym poczuciu humoru i nienagannych manierach.
Joly jest równocześnie felietonistą dziennika „ The Independent” i autorem szeregu reportaży podróżniczych publikowanych w „The Sunday Times”. Jego życiową pasja jest tanatoturystyka, czyli odwiedzanie miejsc skrajnie niebezpiecznych, zupełnie nie kojarzonych z wakacjami i wypoczynkiem, a napiętnowanych zabójstwami, epidemiami, obozami śmierci czy katastrofami ekologicznymi, takim jak np. wybuch w elektrowni atomowej w Czarnobylu.
Książkę Joly’ego „Witamy w piekle. Wyprawy do miejsc odradzanych przez biura podróży” wydała właśnie oficyna Carta Blanca, licząc – jak sądzę słusznie - na wielu czytelników, którzy sami za żadne skarby do Iranu, Libanu, Korei Północnej, Kambodży czy na Ukrainę w rejony skażenia atomowego by nie pojechali, ale relację z takich podróży przeczytają z wypiekami na twarzy.
Tak też było i ze mną. Wolę wprawdzie wędrówki po bezpiecznych i niezwykle smakowitych regionach Toskanii, Ligurii czy – w ekstremalnym przypadku – Kalabrii, ale relację zwariowanego ryzykanta Doma Joly’ego przeczytałem jednym tchem. Po lekturze doszedłem do wniosku, że sukces autora nie polega wyłącznie na epatowaniu czytelników ekstremalnie niebezpiecznymi warunkami, w których przebywał (i szczęśliwie wracał!), ale także na ukazaniu ludzi zmuszonych do życia w nich na stałe. Po latach mieszkańcy Kambodży czy Korei Północnej stają się zupełnie innymi ludźmi niż ci, którzy żyją w bardziej normalnych warunkach.