Mecz jako kulminacja
Recenzja książki: Stefan Szczepłek, „Mecze, które wstrząsnęły światem”
Gdy wyrobiony piłkarski kibic spojrzy na listę sporządzonych przez Stefana Szczepłka meczów, które wstrząsnęły światem, może poczuć niedosyt. Gdzie Argentyna-Anglia z mundialu w 1986 r. z dwiema bramkami Maradony? Gdzie półfinał mistrzostw o 16 lat starszych, RFN-Włochy, z pięcioma golami w dogrywce? Gdzie półfinał mundialu z 1982 r., RFN-Francja, w którym najpierw niemiecki bramkarz Harald Schumacher niemal wysłał na tamten świat Patricka Battistona, a potem Niemcy podnieśli się z kolan w doliczonym czasie gry? Gdzie historyczne lanie 6:3, które na Wembley sprawili Anglikom Węgrzy ponad pół wieku temu?
Spokojnie. Wszystko jest. Książka Szczepłka to bowiem nie tylko opowieść o spotkaniach wzmiankowanych w tytułach kolejnych rozdziałów. Są one często raczej ostatnim ogniwem w kreślonej przez autora sekwencji zdarzeń. Droga do punktu kulminacyjnego prowadzi przez podteksty, napięcia, dramaty oraz historyczne – z futbolowego punktu widzenia – wydarzenia. Ta książka to również opowieść o piłkarzach, bo przecież zanim mecz wstrząsnął światem, to oni wstrząsnęli meczem. A ich życie nie kończyło się na boisku.
Autor ma dość przedmiotowej wiedzy, dobrego smaku i jeszcze lepszego pióra, by wciągnąć czytelnika w swoją opowieść. Gdzieniegdzie książka tonie w kronikarskich szczegółach, ale to tylko cena, którą autor płaci za poczucie dobrze spełnionego obowiązku, również wobec swoich bohaterów.
Stefan Szczepłek, Mecze, które wstrząsnęły światem, tom I, POLITYKA Spółdzielnia Pracy, s. 320