Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Jak zostałem prostytutką

Kawiarnia literacka

Wydawało mi się, że nigdy nie zostanę prostytutką (prostytutkiem?).

Z wielu przyczyn, kilka wymienię. Po pierwsze, zarabiam na życie w inny sposób i nie wiem, czy fizycznie zdołałbym obsłużyć dwa etaty. Po drugie, nie jestem bardzo młody i bardzo ładny, więc zbywa mi atutów, które pozwoliłyby na uzyskanie godziwych dochodów; przypuszczam, że ze swoim wiekiem średnim i aparycją musiałbym tyrać ciemnymi nocami w zaułkach strefy jak najbardziej szarej za stawki znacznie poniżej średniej krajowej. Po trzecie, wątpię, czy mam dość zapału, aby podnosić swoje kwalifikacje z poziomu amatorskiego na poziom profesjonalny (nie lubię się uśmiechać). Po czwarte, musiałbym się przeprowadzić do miasta. Mieszkam na wsi, a tutaj naprawdę nie można się z prostytucji utrzymać. Po prostu nie ma z kim się utrzymać. Z tych emerytur zagrożonych zawałami i wylewami?! We wsi znajdzie się od biedy etat dla wariata albo alkoholika, lecz prostytutka jest równie strukturalnie bezrobotna jak dalekomorski rybak w Zakopanem. Z powyższych powodów wydawało mi się, że nigdy nie zostanę prostytutką.

Tymczasem spotkała mnie niespodzianka. Okazało się, że mogę zostać prostytutką zaocznie, korespondencyjnie, powiedziałbym. Taką trochę, proszę wybaczyć synonim, dziwką honoris causa albo konsulem honorowym prostytucji.

Jak to się robi?

Ano bardzo prosto. Nie trzeba nawet kłamać ani wychodzić z domu. Przepis jak poniżej.

Składniki: święto narodowe 11 Listopada (sztuk jeden), marsze niepodległości (przynajmniej dwa, bo inaczej ciasto nie urośnie), uszkodzeni policjanci (warto użyć przynajmniej dwudziestu), zaaresztowani Niemcy (około stu, dla uzyskania rezurekcyjnego posmaku i pieprzu; w razie braku Niemców można skorzystać z Rosjan albo Żydów), nierzetelne media (dowolnie wiele), szczypta prawicola (prawicol to jedyna znana w biologii płodna para homoseksualna, złożona z prawicowca i kibola; prawicole namnażają się jak drożdże; są nieśmiertelni) oraz kostka brukowa, gaz łzawiący, armatki wodne (jako scenografia, zależnie od posiadanego budżetu).

Polityka 51.2011 (2838) z dnia 14.12.2011; Kultura; s. 89
Oryginalny tytuł tekstu: "Jak zostałem prostytutką"
Reklama