Porady mistrza
Recenzja książki: Mario Vargas Llosa, "Listy do młodego pisarza"
„Nie jest to podręcznik sztuki literackiej” – pisze we wstępie o „Listach do młodego pisarza” Mario Vargas Llosa. Bliżej tej książce do intelektualnej autobiografii. Tradycyjną autobiografię peruwiańskiego noblisty zatytułowaną „Jak ryba w wodzie” dostaliśmy do rąk przed rokiem. Zdecydowanie brakowało tam jednak tła literackiego – poza opowieścią o fascynacji francuskim egzystencjalizmem w młodości. „Listy” tę lukę wypełniają. Konstrukcja książki jest prosta – w 12 epistołach Vargas Llosa wyjaśnia młodemu adeptowi sztuki prozatorskiej, co znaczy tworzyć literaturę, jakie daje ona możliwości i jak jest zbudowana. Zamiast praktycznych porad albo teoretycznych rozpraw mamy zbiór ciekawych, świetnie napisanych esejów o literaturze, z których wyłania się spojrzenie autora na rzemiosło. Pisanie to nie rozrywka, lecz służba. Wiąże się z wyrzeczeniami i poświęceniem, a nie z sukcesem i bestsellerami. Warunkiem koniecznym, by w ogóle literaturą się zająć, jest powołanie, czyli skłonność do wymyślania osób i wątków, niepohamowana wyobraźnia. Nieodzowny jest również bunt, niezgoda na zastany świat. Cała reszta to już fach, bo przecież „wszyscy wielcy, podziwiani prozaicy byli najpierw początkującymi czeladnikami, których talent dojrzewał w wytrwałości i poświęceniu”. Celem powinno być stworzenie suwerennej, wewnętrznie spójnej rzeczywistości.
Książka Vargasa Llosy nie udzieli początkującemu pisarzowi odpowiedzi na pytanie, jak stworzyć arcydzieło, ale umożliwi uniknięcie podstawowych błędów. Fanom peruwiańskiego prozaika pozwoli zaś zapoznać się z jego prywatnym panteonem (m.in. Flaubert, Faulkner, Cortazar, Borges). Gdyby po „Listy” sięgał każdy, kto zamierza chwycić za pióro, z pewnością produkcja literacka znacząco by spadła i zdecydowanie rzadziej trafialibyśmy na grafomanię.
Mario Vargas Llosa, Listy do młodego pisarza, przeł. Marta Szafrańska-Brandt, Znak, Kraków 2012, s. 128