Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Wilflingen

Kawiarnia literacka

Nie rozumiem podróżowania. To trochę tak, jakbym przyduszony napisał, że nie rozumiem oddychania, bo chociaż nie podróżuję rzadziej niż kiedyś, to krócej i bliżej.

Na półtora miesiąca na Syberię czy do Mongolii już nie pojadę.

Wiem tylko, że muszę podróżować – za każdym razem po to, aby powrócić. To oczywiście nie moja odpowiedź, tylko Markiza z „Pieśni o miłości i śmierci chorążego Krzysztofa Rilke”. Z tą różnicą, że ja wracam, a Markiz nie wrócił.

A kiedy się już powróci, jest się u siebie bardziej, niż gdyby się nie wyjeżdżało. Ale to nie jest sens podróży, to jest tylko sens jej zakończenia i wiem, że w samej podróży jest jeszcze coś więcej, i tego właśnie nie rozumiem.

Wiem, że ważne jest, aby się nie spieszyć, dobrze też nie zwiedzać zbyt wiele. Co wydaje mi się ważne, to marnować dużo czasu na spacery bez celu, w obcych kawiarniach i restauracjach, bo to szlachetne i godne marnotrawstwo. Nie chodzi przecież o to, by w kawiarni wypocząć, bo wypocząć można również za darmo w parku, jedząc bułkę z fast foodu. W kawiarni siedzi się bez celu i marnotrawi pieniądze, nie służy to niczemu, może poza udawaniem „klasy próżniaczej”, o której kąśliwie pisze Veblen, a ja jego kąśliwości nie rozumiem, bo jakaś ważna część człowieczeństwa wydaje mi się dziać w tym próżniactwie i marnotrawstwie.

W każdej prawdziwej podróży jest coś szlachetnie zbędnego. Prawdziwa podróż nie ma celu. Podróż jest marnotrawstwem czasu i brakiem sensu i ostatnio właśnie tak niepotrzebnie i bez sensu zajechałem do tytułowego Wilflingen.

To mała wieś w historycznej Górnej Szwabii, dziś administracyjnie w Badenii-Wirtembergii. Jawi mi się raczej jako maleńkie miasteczko, wsi w polskim rozumieniu tego słowa tam nie widziałem.

Polityka 17-18.2012 (2856) z dnia 25.04.2012; Kultura; s. 129
Oryginalny tytuł tekstu: "Wilflingen"
Reklama