Książki

Niecne tańce

Recenzja książki: Anna Dziewit-Meller, "Disko"

materiały prasowe
Autorce udaje się wiarygodnie i zabawnie oddać realia lat 90., w których rozgrywa się akcja powieści.

Napisać komediowy utwór o pedofilu? Literatura udowadnia, że wszystko jest możliwe. „Disko” Anny Dziewit-Meller to zgrabna historia obyczajowa koncentrująca się na paru wydarzeniach z życia niecnego nauczyciela tańca Pawła Kozioła, który ze względu na swoje skłonności seksualne sieje postrach wśród uczennic śląskiej podstawówki. Wokół niego krążą równie nietuzinkowi akolici – nimfomanka Magda, naiwna, nastoletnia uczennica Agnieszka czy charyzmatyczny Jakub – lider młodzieżowego zespołu A’Postoły. Akcja książki toczy się wartko, a temat traktowany zazwyczaj z odpowiednią dozą powagi, tu spotyka się z humorystycznym ujęciem, któremu patronuje twórczość komików znad Tamizy.

Autorce udaje się też wiarygodnie i – znowuż – zabawnie – oddać realia lat 90., w których rozgrywa się akcja powieści. Kultowy program telewizyjny „5-10-15”, dezodorant Arrid Extra Dry czy używany przez Kozioła do zabicia własnego odoru Old Spice, getry z Niemiec, magnetofon Thompson, służący Koziołowi za sprzęt do nauki tańca, niezapomniany serial „Beverly Hills 90210” i oczywiście najgorsza muzyka świata na czele z 2 Unlimited i Ace of Base – to składniki ówczesnej, fascynującej rzeczywistości.

Obserwacje autorki dotyczą też jej rodzinnego Śląska, który w powieści zostaje potraktowany z przymrużeniem oka, choć w gruncie rzeczy jest dość ponurym miejscem. Drobne pijaczki koegzystują tu z wiekowymi dewotkami, a puszczone samopas dzieci mają dużą szansę trafić na pedofila w rodzaju Pawła Kozioła. „Disko” to bezpretensjonalna, zabawna lektura, która próbuje przełamać pewne społeczne tabu. W sam raz na wakacje.

Anna Dziewit-Meller, Disko, Wielka Litera, Warszawa 2012, s. 288

Polityka 30.2012 (2868) z dnia 25.07.2012; Afisz. Premiery; s. 62
Oryginalny tytuł tekstu: "Niecne tańce"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Między sobą żartują: „Jak poznać biegacza? Sam ci o tym powie”. To już cała subkultura

Strava zastąpiła mi Instagram – wyjaśnia Michał. – Wrzucam tam zdjęcia z biegania: jakiś widoczek, zdjęcie butów, zmęczona twarz, kawka po bieganiu, same istotne rzeczy.

Norbert Frątczak
12.01.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną